Jedenaście lat grzechów przeszłości oraz błędów teraźniejszości Wisły Kraków

15 maja to dzień, który w wiślackiej historii zapisany jest zarówno złotymi, jak i czarnymi barwami. Tego dnia w 2011 roku Wisła zapewniła sobie swój trzynasty tytuł mistrzowski, by dokładnie tego samego, ale po jedenastu latach, zostać zdegradowanym do I ligi. Te jedenaście lat to była niestety nieustanna równia pochyła, która nie musiała się wprawdzie skończyć tak, jak się skończyła. A jednak grzechy przeszłości oraz błędy teraźniejszości doprowadziły naszą Wisłę do I ligi.
Od degradacji minęło już na tyle dużo godzin, że niektóre rozgrzane głowy zdążyły ochłonąć. Wisła Kraków spadła z Ekstraklasy i poniekąd zły na ten fakt może być… poznański Lech, bo w mediach co najmniej tyle samo mówi się i pisze nie o jego mistrzostwie, a właśnie o sytuacji "Białej Gwiazdy". Od poniedziałkowego poranka rozprawiają na ten temat wszystkie możliwe mądre piłkarskie głowy, które wiedzą lepiej i dokładniej co włodarze Wisły zrobili źle, że doprowadzili do obecnej sytuacji.
Bynajmniej nikt dziś w wielkiej obronie sterników naszego klubu stawać nie będzie. Popełnili szereg grzechów, a ich głównym była niewątpliwie pycha, tyle tylko, że żadna z wymienionych "mądrych głów" nie jest w środku klubu i nim nie zarządza. I nie szuka możliwości, aby spłacać długi zostawione przez poprzedników…
Wisła w złej sytuacji finansowej była bowiem od wspomnianego 2011 roku, gdy mocno przeinwestowana drużyna miała tego pecha, że w losowaniu kwalifikacji Ligi Mistrzów trafiła na cypryjski APÓEL, późniejszego ćwierćfinalistę tych rozgrywek. Pieniądze wydane przez ówczesnego dyrektora sportowego Wisły Stana Valckxa - nigdy się Wiśle nie zwróciły, a jej właściciel przestał już ich "dosypywać". Gdy w 2016 roku oddawał klub niejakiemu Jakubowi Meresińskiemu - Wisła była już w mówiąc oględnie kiepskiej sytuacji, ale naprawdę ciężko czytać niektóre komentarze, że Wisła "nawet za czasów bandytów" z ligi nie spadła. Problem bowiem w tym, że następni po Meresińskim sternicy Wisły z jednej strony rzeczywiście pokazywali "ambitniejsze możliwości" i sprowadzali na Reymonta piłkarzy, którzy o mały włos nie postarali się o kolejny awans "Białej Gwiazdy" do europejskich pucharów! Carlitos i spółka bliscy byli bowiem tego w 2018 roku. Problem jednak w tym, że ówczesne i kolejne życie ponad stan to była ta druga strona medalu, a odbiła się ona w następnych latach, by wspomnieć choćby zatrudnionego wtedy trenera Joana Carrillo, któremu zapewniono wysoką pensję, tyle tylko, że spłacali ją nie ci, którzy umowę ze szkoleniowcem podpisali - a ci, którzy klub w 2019 roku przejęli. I robili to przez kolejne miesiące, zamykając tę bogatą politykę transferową całkiem niedawno. Zresztą sam hiszpański trener jak szybko się w Krakowie pojawił, tak szybko zniknął, a co może też warto przypomnieć - poprzedni włodarze mieniący się tymi, którzy klub mają najmocniej w sercu, zamiast opłacać pensje trenerom i zawodnikom wyprowadzali wpływające fundusze dla samych siebie! Dziwne faktury, pożyczki u lokalnych biznesmenów, a także coraz większy dług za wynajem stadionu - takich przykładów można mnożyć w nieskończoność. Wielu z Was jakby o tym zapomniało, a prawda jest taka, że od wspomnianego 2016 roku zadłużona już wtedy Wisła stawała się coraz bardziej "na minusie", a całość tego mało śmiesznego kabaretu skończyła się pod koniec 2018 roku, gdy w Krakowie pojawili się "szwedzko-kambodżańscy przebierańcy", którym nasz klub w skandaliczny sposób "sprzedawano"!
Można więc teraz śmiało przypomnieć, że gdyby nie akcja ratunkowa z Bogusławem Leśnodorskim na czele oraz dziś tak przez wielu krytykowanego "Trio" - już wtedy znaleźlibyśmy się w IV lidze. Oczywiście argumenty, że od tego czasu Wisła mogła piąć się w górę są możliwe, ale rozpoczynając w niej grę w rozgrywkach 2019/2020, i nawet zakładając awans rok po roku, to po bieżącym sezonie Wisła byłaby maksymalnie w lidze II… To już jednak rozmowa wyłącznie hipotetyczna, bo można powiedzieć - na szczęście "Biała Gwiazda" w 2019 roku nie upadła i nie upadnie także teraz.
Nie zmienia to natomiast faktu, że błędy i kłopoty wokół Wisły przez ostatnie 11 lat doprowadziły nas właśnie do degradacji. Na tej linie tańczyliśmy jednak nie od dzisiaj, a od kilu sezonów. To co nie spotkało nas w roku 2019, gdy przyszło nam grać w grupie "spadkowej", ale zajęliśmy w niej najwyższe miejsce… To czego udało się również uniknąć w roku 2020, bo byliśmy na koniec tamtego sezonu na ostatniej bezpiecznej lokacie w tabeli (wtedy 13.), a co zapewniły nam m.in. gole Alona Turgemana. Jak również przed rokiem, gdy z ligi spadał tylko jeden zespół, ale i wtedy nie graliśmy o nic innego, jak o pozostanie w Ekstraklasie… Ostatecznie potknęliśmy się teraz i nasz spadek z ligi stał się niestety faktem w roku 2022.
Dziś każdy analizuje i pyta - jak mogło do tego dojść? Błędy i problemy sprzed lat, a do tego źle dobrani ludzie do obecnego składu, w tym brak w nim właśnie kogoś takiego jak wspomniany Turgeman - to chyba najprostsze wskazanie na jedną i główną przyczynę, która sprawiła, że od lata bieżącego roku Wisłę przyjdzie nam oglądać w I lidze. Brak skutecznego napastnika to największa bolączka naszej drużyny z sezonu 2021/2022. Bo choć po zmianie trenera i przyjściu Jerzego Brzęczka Wisła chwalona była z każdej strony za widowiska, które tworzyła, to bez zdobywania bramek - kolejne okazje do punktowania zwyczajnie nam umykały. I tak jak Adrián Guľa uparł się przy swojej filozofii i chciał grać futbol, do którego nie miał wykonawców, tak być może Brzęczek mógł postawić na mniej otwartą grę, a bardziej pragmatyczną? To oczywiście także nie musiało przynieść sukcesu, bo i do "murowania bramki" oraz wyprowadzania kontrataków trzeba mieć wykonawców, ale to właśnie ten jeden z przykładów, że dziś każdy próbuje doradzać i wyciągać lepsze wnioski od tego, co było. Niekoniecznie mając rację.
To co się stało już nie zmienimy, a ważne jest tylko to co będzie. Przed nami kolejny czas próby. Każdy z kibiców Wisły chciałby, aby klub jak najszybciej znów zawitał w Ekstraklasie, ale aby tak się stało - nie można się od tego klubu odwracać. I wypada mieć nadzieję, że kibice tego nie zrobią. Dzisiejszą złość i frustracje na błędy właścicieli - mamy nadzieję, że już wkrótce przełożycie na pomoc Wiśle. Wracać do Ekstraklasy z ligi I jest znacznie łatwiej niż z ligi IV i choć nie twierdzimy, że będzie to łatwe, to choćby fakt, że wiślaccy włodarze chcą, aby na trenerskim stołku pozostał Jerzy Brzęczek świadczyć może na gorąco o tym, że będzie miał on za zadanie wrócić do Ekstraklasy jak najszybciej. Gdyby Wisłę prowadzić miał ktokolwiek inny - być może nie byłoby to takie oczywiste. Aby powrócić potrzebne będzie jednak dalsze wsparcie kibiców. Także, a może przede wszystkim, finansowe. Na dziś nie wiemy jaką drogę obierze klub, ale spodziewać się można, że w najbliższych dniach poznamy plany na najbliższe miesiące. Nie czeka nas na pewno łatwy czas, ale Wisła to nie tylko pięć liter, ale ogromna społeczność, która jest z tym klubem na dobre i na złe. A że w trudnych momentach zawsze potrafiliśmy się zjednoczyć, dlatego wierzymy, że i teraz wyjdziemy z tej sytuacji zwycięsko!
Redakcja
Tagi:
Zobacz także:
- « Wiceprezes zapowiada głęboką restrukturyzację wiślackiej szatni
- « Mariusz Lewandowski: - Wróciliśmy z dalekiej podróży
- « Drużyna Aleksandra Buksy spadła z Serie A
- « Jerzy Brzęczek: - Biorę ten wynik na siebie
- Konrad Gruszkowski powołany do kadry U-21 »
- Mecz Wisły z Wartą na Canal+ Now »
- Jakub Krzyżanowski w kadrze U-16 »
- Maciej Bałaziński w Radio Kraków: - Wszyscy są jeszcze w szoku »
Najczęściej czytane w ostatnim tygodniu:
- « Jarosław Królewski potwierdza rozmowy z Wojciechem Kwietniem
- « Zwycięstwo w próbie generalnej przed ligą
- « Alexis Trouillet nie zostanie piłkarzem Wisły Kraków
- « Marko Poletanović ponownie piłkarzem Wisły Kraków
- « Michał Szynkiewicz w Wiśle Kraków
- « Fotogaleria z meczu: Wisła - Hutnik