Jerzy Brzęczek przed meczem z Resovią: - Pokazać charakter, poświęcenie i zaangażowanie
- Jak widać jeszcze oficjalnej informacji co do nowego napastnika nie przekazaliśmy. Oczywiście jest to dla nas temat priorytetowy i to od tygodni. Cały czas jest to sytuacja dla nas otwarta - mówił na konferencji prasowej, przed spotkaniem ligowym z Resovią, trener piłkarzy Wisły Kraków - Jerzy Brzęczek.
- Nie chcemy podejmować decyzji, żeby ściągnąć napastnika, co do którego nie jesteśmy przekonani. W ostatnim okresie analizowaliśmy dużą liczbę piłkarzy. Z jednej strony nie byliśmy co do niektórych przekonani. Z drugiej strony jest też sytuacja, w której zawodnicy, którymi byliśmy zainteresowani, wybierali kluby Ekstraklasy, czy też w innych ligach. Ten napastnik, na którego ja liczę, to nadal temat otwarty. Sytuacja jest nadal taka sama. Czekamy na decyzję jego klubu, bo ma jeszcze przez rok ważny kontrakt. Jeżeli będzie zielone światło, to wtedy będzie to dla mnie numer jeden. Do końca okienka transferowego chcemy ściągnąć dwóch napastników i to jest dla nas priorytet. Zdaję sobie sprawę, że wszyscy są niecierpliwi, ale z mojego punktu widzenia i z tą odpowiedzialnością - jaka na mnie spoczywa - to wraz ze sztabem podchodzimy do tego w takim sposób, że chcemy w jak najmniejszym stopniu popełnić błąd. Wszyscy, którzy są związani z Wisłą, którzy jej kibicują, pamiętają co było w tamtym roku i jak to się wszystko zakończyło. Jaki są konsekwencje i oceny. Przyjście napastnika do Wisły Kraków to priorytet. Patrząc jednak na to wszystko co się dzieje, ta presja na nim będzie bardzo duża. My musimy zrobić wszystko, żeby zabezpieczyć drużynę i tych napastników, by czuli się tu komfortowo i mogli pokazać swoje umiejętności. Myślę, że wielu zawodników w Wiśle, w jej historii, nie podołało temu ciężarowi. Napastnik to kluczowa postać w każdej drużynie, każdy zdaje sobie z tego sprawę. Ostatni tutaj w Wiśle, który był skuteczny, to Alon Turgeman. W ostatnim okresie takiego zawodnika nie mamy i chcemy za wszelką cenę takiego zawodnika ściągnąć - powiedział trener, którego jednak zapytano o to, że klub znów popełnia taki sam błąd, jak zimą, kiedy nie ściągnięto piłkarzy na czas. Spóźniono się ze wzmocnieniami i skutkowało to spadkiem z ligi.
- W okienku zimowym nie odpowiadałem za transfery. Rozumiem kibiców, ale chcę przypomnieć, że w sierpniu tamtego roku mieliśmy napastników, wszyscy byli szczęśliwi w tych pierwszych miesiącach. A końcówka była taka, jaka była. Wszyscy byliśmy i jesteśmy rozczarowani i to rozgoryczenie nadal pozostaje. To jest rzecz normalna. Wszyscy pamiętają jaka była euforia po pierwszym zwycięstwie 3-0, jak wszyscy mówili, że Wisła jest na odpowiednich torach. Wiemy czym to się skończyło i to jest jasna kwestia. Nie chcę żebyśmy na początku robili taki ruch, że będziemy mieć napastnika, będziemy mówić, że on jest, ale takiego, co do którego ja nie do końca jestem przekonany. Podejmując tę decyzję jestem jej w pełni świadomy, jak i również tego rozgoryczenia. Kwestią idealną byłoby, żebyśmy mieli tego napastnika, jak i pełną kadrę na rozpoczęcie sezonu. Od końca lutego analizowaliśmy wielu napastników patrząc przez pryzmat Ekstraklasy, a nie pierwszej ligi. Mieliśmy przygotowanych zawodników, z którymi rozmawialiśmy właśnie pod kątem Ekstraklasy. Widzimy jednak pewną różnicę między zarobkami piłkarzy w Ekstraklasie, a tymi na jej zapleczu. Do Radomiaka na "dziesiątkę" przyszedł Roberto Alves ze Szwajcarii, z którego agentem rozmawiałem. Byliśmy nim bardzo zainteresowani i chcieliśmy go ściągnąć, ale powiedział, że wybiera Ekstraklasę, a nie Wisłę Kraków, bo jesteśmy na drugim poziomie rozgrywek. To są bardzo ważne kwestie i dobrze, żebyśmy je zrozumieli. Widzę gdzie zawodnicy, z którymi rozmawiałem, trafili. Nie tylko do Ekstraklasy, ale i do innych krajów i do klubów i mogę powiedzieć, że kierowaliśmy się dobrymi wyborami. Po czasie mogę zdradzić nazwisko jednego napastnika, którym byliśmy zainteresowani i byliśmy bardzo blisko jego zakontraktowania. Był to Francuz Alioune Fall, który występował przez ostatnie trzy lat w Bułgarii i zdobył bardzo dużo bramek. Oczywiście wybrał drugą ligę, ale francuską. Nie wybrał drugiej ligi polskiej. Jasną jest kwestią, że możemy sobie dyskutować. Wisła Kraków jest wielkim klubem i tego nikt nie będzie podważał, ale Wisła Kraków jest na dzień dzisiejszy na poziomie pierwszej ligi i musimy również patrzeć rozsądnie. Ci zawodnicy, z którymi rozmawiamy to musimy ich przekonać, aby przyszli grać o klasę niżej, co nie jest proste, jeśli mają jakość. Oczywiście wielu napastników zgłasza się do nas, ale zaczynamy ich oglądać, patrzymy na ich statystyki i oni strzelają jedną bramkę w słabej drużynie, przez cały sezon, a to nie o to chodzi. Ja i cały sztab zdajemy sobie sprawę z zaistniałej sytuacji. Bylibyśmy szczęśliwi, gdybyśmy mieli wszystkich piłkarzy od początku. Pamiętajmy jednak, że spadliśmy z Ekstraklasy. Musieliśmy zacząć przebudowywać tę drużynę, rozwiązać kontrakty z zawodnikami, którzy dla naszego budżetu byli nie do wytrzymania. A z drugiej strony również chcieliśmy zmienić strukturę charakterologiczną i osobowościową tej drużyny i to nie jest łatwe. Przy okazji chcieliśmy zakontraktować piłkarzy, którzy będą pod względem umiejętności i charakteru - odpowiedni do tej drużyny. My jesteśmy na etapie przebudowy i każdy zdaje sobie z tego sprawę. Oczywiście pierwszy mecz zremisowaliśmy. Pierwsza połowa w naszym wykonaniu była słaba, ale w drugiej połowie na boisko wprowadziliśmy zawodników bardziej doświadczonych i zrobiliśmy to ze względów strategicznych. Są oni bowiem w krótszym etapie treningowy i w poprzednim tygodniu nie byli jeszcze na takim poziomie przygotowania, co reszta drużyny. Musimy to robić racjonalnie. Jeżeli będziemy działać emocjonalnie, to sobie nawzajem nie pomożemy. Również w takich sytuacjach najważniejszą kwestią nie jest działanie pod publiczkę, żeby mieć spokój i ściągnąć napastnika, do którego nie będę przekonany. Dzisiaj trafiło do mnie jedno nazwisko zawodnika, który jest w Ekstraklasie, który może być wypożyczony, ale nie jestem do niego przekonany, czy nam pomoże. Moglibyśmy to zrobić i powiedzieć, że przychodzi do nas zawodnik z Ekstraklasy, ale nie jestem przekonany, że on w takim klubie jak Wisła Kraków da radę. To jest ta różnica mojej odpowiedzialności. Łatwo jest powiedzieć kibicom, ale niech każdy sobie przypomni co działo się w wakacje rok temu? Jaka była euforia, gdy ściągaliśmy zawodników i czym to się zakończyło? Ja wolę cierpieć teraz i później mieć takich zawodników, do których ja jestem przekonany. To nie oznacza, że przy transferach będziemy trafiać na 100%, bo to jest niemożliwe. To wie każdy, kto siedzi w piłce nożnej. Jeżeli my wymieniamy 15 zawodników, to tych nowych 15 zawodników nie będzie grało w pierwszym składzie, któryś z nich się nie sprawdzi, ktoś będzie siedział na ławce rezerwowych, ale to nie będzie oznaczać, że on jest słabym piłkarzem, bo jest rywalizacja. Rozumiem emocje, bo będąc kibicem podchodziłbym do tego tak samo. Ja również nie jestem zadowolony, że nie udało nam się tego jeszcze załatwić. Codziennie rozmawiamy z wieloma zawodnikami i agentami. Jest numer jeden dla mnie i mówiąc wam, że ok będę coś wiedział może jutro, może pojutrze, bo tak jest, tak to wygląda. Ten zawodnik jest z ligi, która dopiero niedawno zaczęła trenować i ci zawodnicy liczą na to, że ewentualnie wywalczą miejsce. Z drugiej strony jest grupa zawodników, która za chwile będzie odchodzić. To zaczęło się też w naszym kraju. Rozgrywki się zaczęły, puchary się rozpoczęły i do czego jestem przekonany i mówię to z premedytacją o tym końcu okienka transferowego. My chcemy zachować możliwość, żeby również wtedy ściągnąć wartościowych zawodników, bo oni na rynku będą. Powtarzam jeszcze raz - tak jak kibice - też chciałbym mieć wszystkich od samego początku okresu przygotowawczego, ale zbyt długo jestem w tym biznesie. Z drugiej strony po wszystkich turbulencjach, które przeszliśmy, po spadku, sytuacja naszych rozmów i negocjacji zupełnie się zmieniła. Jeżeli my teraz rozmawiamy z bardzo dobrymi zawodnikami, którzy mają propozycje z klubów Ekstraklasy, to nie jesteśmy tego w stanie na dziś zrealizować. Wszyscy też pamiętają co się działo 3-4 lata temu, gdy ten klub był na skraju bankructwa. Ja nie chcę być za to odpowiedzialny. Dla mnie jest to duży cios, że z tak wielkim klubem spadłem z Ekstraklasy. Zdaję sobie z tego sprawę. Pomimo tej presji i narzekań i różnych sytuacji nie będę podejmował takiej decyzji, co do której wraz ze sztabem nie będziemy przekonani, że dany zawodnik nam pomoże i udźwignie ten ciężar. Takie jest moje podejście do tego. Nie chcę sytuacji, że za 3-4 miesiące, czy za pół roku ktoś będzie pisał lub kibice będą wściekli i będą mówili "kogo wy ściągnęliście?". Po tym co się wydarzyło wszyscy mówią "kto brał odpowiedzialność za transfery?". Ja w jakiś sposób będę teraz brał odpowiedzialność, ale te osoby, które są w klubie, skauting, przygotowują pewne rzeczy i później to analizujemy i patrzymy, czy jest dla nas jakaś okazja. Możemy ściągnąć dwóch napastników, ale jeszcze raz powtarzam: ja musze być do tych zawodników po prostu przekonany, że oni nam pomogą. To jest ta różnica w tym podejściu i dlaczego jest tak, jak jest - stwierdził dobitnie szkoleniowiec.
Kolejne z pytań dotyczyło medialnych doniesień, że Wisła Kraków rywalizuje o tego samego napastnika z III-ligową Wieczystą Kraków.
- W tym biznesie pojawiają się takie historie, że dopóki coś nie jest podpisane, to zawsze wszystko może się wydarzyć. Ja nie chcę komentować sytuacji, że ktoś będzie mówił, czy to jest ten sam zawodnik, którego chce Wieczysta? Mają do tego pełne prawo. Nie chce mi się w to wierzyć, ale mają do tego prawo, jeżeli mają pieniądze, bo to jest prawo rynku. I tak mają działać. To już jest indywidualna sprawa każdego z klubów. Odpowiedzialność w tym biznesie jest bardzo ważna. Gdy przeanalizujemy ostatnie parę lat w Wiśle Kraków, to wiemy jakie były różne historie. Ja nie chcę podejmować takiej decyzji, która będzie miała duże konsekwencje finansowe, a małą wartość sportową dla drużyny i dla klubu - skwitował trener.
Pod nieobecność kontuzjowanego Luisa Fernándeza Wisłę czeka w Rzeszowie przebudowa linii ataku.
- Plan na jutrzejszy mecz mamy, jeżeli chodzi o tę pozycję. Mamy zawodników przygotowanych, którzy może przez większą część kariery nie grali na tej pozycji, ale wiele meczów tam rozegrali i jestem spokojny, jeżeli chodzi o ich dyspozycję - właśnie na tej pozycji. Jedna z opcji na jutrzejszy mecz to Michał Żyro, ale mamy trzy opcje osobowe na tę pozycję. Jeśli mnie pamięć nie myli, to Michał Żyro grając w Stali Mielec występował na "dziewiątce" i Stal Mielec awansowała z pierwszej ligi do Ekstraklasy, a sam Michał strzelił kilka ważnych bramek. Na pewno nie jest to dla niego nowa pozycja, ale w ostatnich miesiącach lepiej się czuł grając na skrzydle. Ponadto Hubert Sobol i Dor Hugi zostali zgłoszeni do rozgrywek, ale Sobol będzie w kadrze, a Hugi nie jest przewidziany, jeżeli chodzi o kadrę meczową - przyznał Brzęczek.
- Mogliśmy się przekonać na własnym stadionie patrząc na to jak gra Sandecja, z jakim zaangażowaniem. Na pewno w Rzeszowie czeka nas to samo. Kibice zapełnią ten stadion do ostatniego miejsca, a myślę, że cały region tym meczem żyje i będzie żył w dniu jutrzejszym. Będzie to dodatkowa presja ze strony kibiców, ale z drugiej strony wielokrotnie na ten temat już rozmawialiśmy z drużyną. Jest świadoma tego, jak jest postrzegana, jak będzie postrzegana i jakie to będzie zawsze wydarzenie dla tych drużyn. Będzie to kolejny bardzo ciężki mecz, tak jak te pozostałe 32 w tej lidze. Nikt przed Wisłą Kraków na naszym stadionie, czy też tym bardziej na wyjeździe, nie będzie nas traktował w sposób ulgowy, a wręcz przeciwnie. Determinacja, zaangażowanie, myślę że wielokrotnie też dodatkowe wsparcie finansowe w postaci premii ze strony klubów będą wchodziły w grę, ale my w jakiś sposób jako Wisła Kraków musimy pokazać nasz charakter, to poświęcenie i zaangażowanie, jakie ja osobiście w tym ostatnim meczu z Sandecją widziałem i za co podziękowałem drużynie. To było ważne, pomimo tej pierwszej połowy, która była słabsza pod względem kreowanych sytuacji, ale w drugiej, zwłaszcza w jej końcówce, pokazaliśmy nasze zaangażowanie, determinację, poświęcenie oraz dążenie do tego, aby w tym pierwszym meczu zdobyć trzy punkty - uważa szkoleniowiec.
- Zawsze analizujemy kwestie związane z tym jak się trenuje. Pierwsza podstawowa kwestia, jeżeli chodzi o Sandecję Nowy Sącz z poprzedniego sezonu, to była ona na pierwszym miejscu jeśli chodzi o najmniejszą liczbę sytuacji, które stworzył sobie przeciwnik. Ta liczba wyniosła 1.18, czyli przeciwnicy w meczu przeciwko Sandecji byli w stanie stworzyć średnio jedną dogodną sytuację do zdobycia bramki. To w tym meczu się potwierdziło, jeżeli chodzi o agresywność, o organizację gry Sandecji. My na wiosnę traciliśmy za dużo bramek. Dlatego też dokonaliśmy wielu zmian personalnych w obronie. W tym okresie jak na razie bramek tracimy mniej, bo jest to podstawa do tego, żeby wygrywać. My w wielu spotkaniach na wiosnę prowadziliśmy, ale nie potrafiliśmy tego dowieźć do końca, wybronić się i być skutecznym w grze defensywnej. To był nasz największy problem. Jeśli przeanalizujemy to na chłodno, to my wiele spotkań rozegraliśmy na bardzo dobrym poziomie. Możemy nad tym dyskutować, ale wiele bramek traciliśmy w czasie doliczonym lub w samych końcówkach spotkań. To był nasz problem, który spowodował, że liczba zdobytych punktów okazała się dla nas za mała. Teraz przebudowujemy drużynę, jesteśmy po pierwszym meczu mistrzowskim i ja nie oczekuję, że po czterech tygodniach wspólnej pracy, po tym jak część zawodników dopiero co do nas doszła, że ta drużyna będzie funkcjonować na zasadach automatyzmów, tak jak drużyna, która pracuje ze sobą kilka miesięcy, czy kilka lat. Wszyscy zachwycamy się Rakowem i trenerem Papszunem, który wykonuje fantastyczną pracę, ale on jest przez pięć lat trenerem w tym klubie. A początki miał bardzo trudne. W piłce nożnej nie ma cudów i ważną kwestią jest czas. Nie zawsze każdy trener ten czas dostaje, ale my robimy wszystko, żeby w tym trudnym momencie, na tym etapie przebudowy, aby ta drużyna jak najszybciej zaczęła funkcjonować. Zawsze podstawą jest jednak to, żeby nie tracić bramek, bo z tego wywodzi się ważna kwestia kreowania sytuacji i stwarzania możliwości do zdobywania bramek. Tym bardziej jeżeli chodzi o nasz klub, bo taka jest tradycja. Musimy jednak patrzeć obiektywnie, gdzie dziś jesteśmy, bo nie mamy takich piłkarzy, jak tych ze złotej ery pana prezesa Cupiała, gdy do Wisły przychodzili najlepsi piłkarze z naszego kraju. Inne drużyny były wtedy osłabiane, a Wisła miała potęgę. To już w polskiej piłce jest nierealne do stworzenia i my musimy dodatkowo zmierzyć się z tym, że na dzień dzisiejszy jesteśmy na drugim poziomie rozgrywkowym - mówił Brzęczek.
Trener Wisły został zapytany o plany na ustawienie naszej linii defensywy, w tym o sytuacje fizyczną Josepha Colleya, zwłaszcza w związku słabym ostatnio występem Adiego Mehremicia.
- Absolutnie nie skreślam żadnego zawodnika, tym bardziej Adiego Mehremicia, który rozegrał kilka spotkań, po tym jak wrócił do Wisły Kraków. Mnie bardzo cieszy sytuacja Josepha, że jest w pełnym treningu, na pełnej agresywności i z pełnym zaangażowaniem. Patrząc na niego również bez żadnych oznak bólu, które mu towarzyszyły przez kilka ostatnich miesięcy. Joseph jest brany pod uwagę, jest w kadrze meczowej. Decyzję co do personaliów podejmę na jutrzejszej odprawie - przyznał szkoleniowiec.
Brzęczek odniósł się także do ostatnich absencji w kadrze naszego zespołu oraz o plotkach transferowych związanych m.in. z Enisem Fazlagiciem.
- Świat sportowy nie tylko polega teraz na tym, że ktoś może teraz napisać jakieś informację. Czy to jest prawdą, czy nie my jako klub musimy się do tego ustosunkować, ponieważ gdy tego nie zrobimy to od razu są spekulacje. Na razie Myślenice to nie Turcja i wczoraj Fazlagić był z nami na treningu. Na pewno jeżeli bedą jakieś ruchy, to klub będzie o tym informował. Fazlagić z nami trenuje, ale tak jak ostatnio powiedziałem: może być opcja taka, że zostanie wypożyczony. Jeśli chodzi o Gruszkowskiego i Młyńskiego, to w ostatnim tygodniu byli chorzy. Planowałem dla nich miejsce w kadrze, ale mieli gorączkę, grypę i stąd ich nieobecność w kadrze na mecz z Sandecją. Teraz już są przygotowani i gotowi do tego, by być branym pod uwagę do gry. Jeśli chodzi o Bartosza Talara to czeka na ostateczną decyzję. Tydzień się jeszcze nie skończył. W sobotę mamy jeszcze mecz towarzyski, dlatego jeszcze z nami pozostał i dopiero po nim podejmiemy ostateczną decyzję. Gramy grę wewnętrzną. Będzie to mecz zamknięty dla publiczności i dla mediów. Ci, którzy nie będą grać w piątek, zagrają w sobotę - przyznał trener.
- Dyspozycja fizyczna Cissé i Pereiry jest zdecydowanie lepsza i niewykluczone, że zdecydujemy się na wystawienie tych zawodników od pierwszej minuty. Rozmawialiśmy także na temat Kacpra Chełmeckiego. Od nas jest jasna deklaracja, która została przekazana agentom, że chcemy by poszedł na wypożyczenie. Na tę chwilę nie mam informacji co się z nim dzieje i w jakim jest klubie - zakończył Brzęczek.
KK, Redakcja
Tagi:
Zobacz także:
- « Sytuacja kadrowa Wisły przed meczem z Resovią
- « Wisła zgłosiła Huberta Sobola
- « Firma TEXOM zwiększyła swoje wsparcie dla Wisły Kraków
- « Jacek Małyszek sędzią meczu Resovia - Wisła
- Zapowiedź 2. kolejki Fortuna I Ligi »
- Wisła gra dziś w Rzeszowie. Z Resovią zmierzymy się po 34 latach przerwy »
- VOLVO Wadowscy pozostaną Sponsorem Motoryzacyjnym Wisły Kraków »
- Kara dla Wisły po meczu z Sandecją »
Najczęściej czytane w ostatnim tygodniu:
- « Wisła lepsza od Zorii
- « Transmisja meczu: Wisła Kraków - Zoria Ługańsk
- « Transmisja meczu: Wisła Kraków - Dukagjini Klinë
- « Mariusz Jop po meczu z Zorią Ługańsk
- « Wisła wygrywa z kosowskim Dukagjini
- « Kuba Wiśniewski na dłużej w Wiśle. I z wypożyczeniem do Wieczystej Kraków