Kazimierz Moskal przed meczem z Chrobrym: - Pomysłów można mieć wiele, ale później wszystko odbywa się na boisku

Po dwóch porażkach z rzędu piłkarzy krakowskiej Wisły czeka wyjazd na niegościnny teren, bo do Głogowa, w którym "Biała Gwiazda" zagrała w ostatnich sezonach dwa spotkania i nie wróciła po nich do Krakowa choćby z punktem. Oto co na konferencji prasowej, przed czekającą nas w niedzielę potyczką, mówił trener Kazimierz Moskal.
Pierwsze pytanie spotkania szkoleniowca Wisły z dziennikarzami dotyczyło jego słów z konferencji prasowej po meczu z ŁKS-em, gdy Kazimierz Moskal zapowiedział "pewne zmiany", do których miałoby dojść.
- Dużo myślałem po tym meczu i pewne wnioski poczyniłem. Oczywiście nie będę teraz zdradzał, ale chcemy coś zmienić, bo myślę, że też jeśli chodzi o samą strategię gry, musimy się do pewnych rzeczy dostosować. Wiemy jak drużyny przeciwko nam grają, szczególnie jak bronią, więc to też jest ważne. Zobaczymy, bo pomysłów można mieć wiele, ale to i tak później wszystko odbywa się tam na boisku. I to wynik końcowy jest najważniejszy - odparł Moskal.
Trenera Wisły zagadnięto także o... "wirusa UEFA", bo jego zespół pokazał, że ma potencjał, choćby w pierwszym meczu z Rapidem Wiedeń, czy w rewanżu ze Spartakiem Trnava, a jednocześnie i podobnie jak teraz choćby w Ekstraklasie Jagiellonia Białystok, która także punktuje poniżej oczekiwań, po występach w Europie obydwie ekipy złapały kryzys formy w lidze. I stąd pytanie, czy jest to problem mentalny, czy jednak bardziej fizyczny?
- Nie chciałbym się tutaj tłumaczyć pucharami, ale nie możemy się oszukiwać, że to nie miało wpływu, czy nie ma wpływu, bo trzeba popatrzeć na to szerzej. Jeżeli mamy kilku zawodników w drużynie, którzy są mocno eksploatowani, myślę tutaj - Jaroch, Uryga, Mikulec, Carbó, Rodado, czy mamy kilku zawodników, którzy dopiero wrócili po kontuzji - Łasicki, Alfaro i mamy zawodników, którzy przyszli w różnym momencie do tej drużyny, to każdy jest jakby mimo wszystko w innym miejscu. I trudno mówić o tym, że jesteśmy na tym samym poziomie przygotowania. Albo ktoś jest bardziej zmęczony, albo ktoś złapał jakiś dołek po tym, że nie był w okresie przygotowawczym i dopiero teraz go to dotknęło, albo po kontuzji. To też nie są takie momenty, kiedy możemy czuć się komfortowo. Myślę, że to wszystko ma na to przełożenie. Jeśli chodzi o kwestie takie psychologiczne, czy podejście do sprawy nawet zatrudnienia psychologa. Oczywiście że o tym myśleliśmy i z zespołem o tym rozmawiałem zaraz na początku, nie wiem po którym meczu, ale po którymś ligowym meczu z pierwszych kolejek. Bo ja uważam, że wszystko jest dla ludzi, tylko każdy zawodnik powinien być świadomy tego, czego potrzebuje. To nie może być tak, że ja wezmę i zmuszę cały zespół, żeby siedzieli na jakiejś sesji z psychologiem, czy teraz są modni ci trenerzy mentalni. Bo miałem takie doświadczenie i to tutaj w Wiśle, kiedy wzięliśmy trenera mentalnego i był cały zespół w szatni. No i jak to w szatni piłkarskiej, to bardziej szło w kierunku żartu, jakiegoś dowcipu, niż tego, żeby się zaangażować w to w pełni. Uważam, że indywidualnie jak najbardziej trzeba pracować i też kto uważa, że jest mu to potrzebne. Natomiast jakieś tam pewno pojedyncze sesje krótkie z zespołem, też jak najbardziej idąc w kierunku jakiejś takiej integracji, współpracy... Ale to też trzeba wyczuć moment. Najlepiej zaczynać takie, moim zdaniem oczywiście, bo każdy ma swoje teorie, ale moim zdaniem, albo zaczynać to przed sezonem, albo w trakcie przerwy między rundami. Jeśli chodzi o te sprawy, to są one na pewno ważne, bo wiemy, w jakim kierunku idzie sport, jakie są te obciążenia i nie każdy potrafi sobie z tym tak samo poradzić - przyznał Moskal.
Opiekuna wiślaków zapytano więc o integrację zawodników, którzy spotkali się wspólnie w tym tygodniu w jednym z krakowskich lokali.
- Oczywiście, że w sytuacji takiej, w jakiej my jesteśmy, to wszyscy widzą złą stronę takich spotkań, bo każdy doszukuje się drugiego dna, albo podtekstów w sensie takim, że poszli, mówiąc kolokwialnie - "na balety". Ja pamiętam jeszcze za czasów, kiedy pierwszy raz byłem w Wiśle, gdy było tutaj wielu Polaków. Spotykaliśmy się nie tylko po treningach, ale między treningami. Jak były dwa treningi, siedzieliśmy razem, przebywaliśmy razem i nie było w tym nic dziwnego. Za drugim razem też, kiedy pamiętam, była grupa wielu Polaków. Spotykaliśmy się po treningach - to mogę powiedzieć - w jednej kawiarence na Lea. I też nie widziałem w tym nic złego. Nie widzę w tym nic złego, że grupa zawodników w takiej sytuacji, w jakiej teraz jesteśmy, chciała się spotkać razem właśnie poza klubem. Bo co miałoby być w tym złego? To, że się razem spotkali? To, że się spotkali w restauracji? Czy to, że była może późna godzina? Ani nikt nie wychodził stamtąd pijany, ani nikt nie zabierał ze sobą znaków drogowych, więc wydaje mi się, że wspólny posiłek, kolacja, nawet przy jednym piwie, nie widzę w tym absolutnie niczego dziwnego. To, że jest trudny moment, że wszyscy mamy inne oczekiwania, jeśli chodzi o wyniki, to mamy siedzieć w domu, zamknąć się w piwnicy i biczować się? No chyba nie. Myślę, że jest to absolutnie dopuszczalne i ja, jeśli mam być szczery, cieszę się, że zawodnicy sami sobie zorganizowali takie spotkanie - mówił Moskal.
Kolejne z pytań na konferencji dotyczyło stałych fragmentów gry, które w meczu z ŁKS-em nie wyszły Wiśle - mówiąc delikatnie - najlepiej, ani w obronie, ani także w ofensywie.
- Mamy tego świadomość i cały czas nad tym pracujemy. Mamy świadomość tego, że mamy stosunkowo bardzo niski zespół i to nie pomaga, ani w bronieniu przy stałych fragmentach, ani w atakowaniu. To, że te dośrodkowania są kiepskiej jakości, też trenerzy zaczęli analizować i przeglądać te mecze. To nie do końca jest tak, że właśnie my tam nie mamy ludzi. Pewnie, że są momenty, kiedy ich brakuje, ale oglądając mecze na najwyższym poziomie też nie zawsze mają w polu karnym tylu ludzi, ilu potrzeba. Ale też ta jakość dośrodkowań rzeczywiście nie jest taka, jakbyśmy sobie tego życzyli, bo czasami też o tej grze przy stałych fragmentach, czy grze głową, nie decydują jakby tylko i wyłącznie same warunki fizyczne, ale też ten timing, ten moment, kiedy ja mam do tej piłki wyjść. Mamy tego świadomość i to jest naszą bolączką. Tak jak mówię, pracujemy nad tym w każdym tygodniu, czy w każdym okresie między meczami i chcemy to poprawić - przyznał trener.
Oczywiście nie mogło zabraknąć pytania o drużynę Chrobrego, w tym o hat-tricka, jakiego ustrzelił w poprzedniej kolejce napastnik ekipy z Głogowa, a więc Mateusz Lewandowski.
- Mateusz Lewandowski zwrócił moją uwagę już kiedy byłem w ŁKS-ie i graliśmy sparing z Wisłą Płock. Wtedy byli w Ekstraklasie i on tam strzelił nam dwie bramki. Wygrali z nami chyba 5-0 w sparingu. Byłem zdziwiony, że taki zawodnik nie dostaje szans, siedział na ławce. Później chyba miał jakieś kłopoty zdrowotne i teraz jest w Chrobrym. Na pewno jeśli ktoś zdobywa trzy bramki w meczu, który daje zwycięstwo, to na pewno będzie czuł się mocno. Jeśli chodzi o Chrobrego, myślę, że jest to zespół, który będzie skupiał się na obronie, szczególnie w sytuacji, kiedy będzie dla nich korzystny wynik. Tak też grali w Pruszkowie, wycofali się i czekali. Oddali piłkę Zniczowi i czekali na swoje momenty. Są groźni przy dośrodkowaniach, dobrze atakują pole karne, więc będziemy musieli być na pewno czujni i stąd też w tej kwestii pracowaliśmy na treningu i też już analizę gry Chrobrego mieliśmy. Zawodnicy wiedzą w jaki sposób ten zespół próbuje grać - mówił Moskal.
Trenera Wisły zapytano także o sytuację powodziową panującą niestety na Dolnym Śląsku oraz o to, czy rozegranie tego meczu może być zagrożone?
- Jesteśmy oczywiście w kontakcie z Chrobrym. Rzeczniczka jest na bieżąco, natomiast w ogóle nie poruszamy tego tematu w szatni, normalnie przygotowujemy się do meczu - powiedział trener.
Moskala zapytano jeszcze o mecz z ŁKS-em oraz o to, że na pomeczowej konferencji prasowej wyglądał na człowieka, który mocniej niż zwykle przeżywał porażkę...
- Na pewno przeżyłem tę porażkę bardziej niż wcześniejsze. Pewnie z dwóch powodów. To, że byłem w tym klubie dwa razy to jest z jedno, ale bardziej wydaje mi się to, że po raz kolejny gubimy punkty. I to było dla mnie jakby bardziej bolesne. Miałem wiele różnych myśli, ale cóż, ja nawet jako piłkarz bardzo mocno przeżywałem niepowodzenia w tym sensie, że musiałem to w sobie "przegryźć". Jak byłem piłkarzem, to "puszczało" mnie dopiero po kolejnym treningu. Wyszedłem na trening, zrobiłem co trzeba i wtedy wracałem jakby do "żywych". Tutaj jest podobnie. Ja czasami wolę mniej powiedzieć w emocjach, pewne rzeczy przemyśleć i dopiero wygłosić to, co mam do wygłoszenia. Tak było i tym razem. To, że różne myśli się kłębiły nie zmienia faktu, że następnego dnia, po analizie tego meczu, po odprawie, wszystko jakby wróciło na swoje tory - przyznał Moskal.
Opiekunowi wiślaków wspomniano także o tym, że w trakcie tego sezonu Wisła miała już lepsze mecze i wydawało się, że ta drużyna z czasem będzie rosnąć. Z kolei w Łodzi był taki sygnał alarmowy, że może to iść jednak w drugą stronę...
- Myślę, że to też pewnie tak, bo znowu wrócę do tego meczu z Wartą, szczególnie do pierwszej połowy, gdzie ona wyglądała naprawdę bardzo dobrze. Wszyscy chyba mieliśmy taką nadzieję, że ten mecz z ŁKS-em będzie podobnie przebiegał, ale też weźmy pod uwagę to, że na wynik, czyli na formę zawodników, mają wpływ różne czynniki. ŁKS w tej pierwszej połowie zagrał bardzo agresywnie, stąd mieliśmy kłopoty, a myślę, że jednak gdzieś też ta bramka znowu szybko stracona, po tym rzucie rożnym, trochę jeszcze nam odebrała tej pewności - uważa trener.
Moskala zapytano ponadto o Ángela Rodado, który zagrał dwa słabsze mecze, przy czym on sam niezmiennie mocno angażuje się w grę, bo w Łodzi wracał się do obrony, a bramkę chciał zdobyć nawet bezpośrednio z rzutu rożnego. Czy Hiszpan ma lekką zadyszkę fizyczną, czy to, że chce zrobić wszystko nie kosztuje go zbyt wiele energii?
- Myślę, że i jedno i drugie. Ángel jest zawodnikiem, który mocno się angażuje, ale też widać to w jego emocjach, w tej mimice, jak on wszystko przeżywa. Ja mówiłem o tym nie będąc trenerem Wisły, a obserwując mecze w tamtym sezonie, kiedy widać było, że on wszystko by zrobił, żeby odwrócić losy meczu. Ale też mówiłem o tym na początku, a więc to, że jest jednym z tych mocno eksploatowanych piłkarzy. Na pewno w normalnej dyspozycji Ángel Rodado w meczu z Wartą strzeliłby przynajmniej trzy bramki, bo takie sytuacje miał. Myślę, że takie mecze muszą się przydarzyć, bo trudno znaleźć zawodnika, który będzie w każdym meczu strzelał bramki. Myślę, że będzie to krótkotrwałe, bo Ángel jest jednym z tych zawodników, którzy mocno to wszystko przeżywają i mocno nad sobą pracują - przyznał Moskal a dopytany, czy Ángel Rodado nie powinien jednak odpocząć, powiedział: - Plan był taki, że w Brugge miał odpocząć i takie były przygotowane zmiany. I tu moja wina, bo chciałem grać o awans do końca.
Następne pytanie dotyczyło statystyk oraz tego, że strzały zespołu Wisły - na tle ligi - dokonywane mają być z najmniej dogodnych pozycji...
- To znaczy, jakie to są? Nie wiem, z połowy boiska, albo z narożnika wykonywania rzutów rożnych? Nie wiem dla kogo jest jakaś niewygodna sytuacja? Pamiętam mecz chociażby pierwszy na inaugurację dwa lata temu, jak prowadziłem ŁKS. Przyjechał GKS, prowadzili 1-0 i drugą bramkę zdobyli w ten sposób, że zawodnik z narożnika pola karnego uderzał lewą nogą, zeszła mu na zewnętrzny, trafił kolegę w kolano i wpada do bramki. Które są sytuacje niedogodne do oddania strzału? Myślę, że każdy strzał ma w założeniu to, czyli zawodnik bierze pod uwagę to, że coś może zyskać. Oczywiście, że są kwestie wyboru, czy decyzji. Jeśli mam sytuację, gdzie zawodnik idzie na blok i mogę wziąć na zamach, albo zagrać do partnera, który jest lepiej ustawiony, to oczywiście, że tak, ale wydaje mi się, że troszeczkę tak w tym pytaniu poszlibyśmy ze skrajności w skrajność, czyli albo będziemy mówić, że nie ma strzałów z dystansu, nie uderzamy, albo że uderzamy z niedogodnych sytuacji. Zgadzam się, że jesteśmy nieskuteczni, bo nawet biorąc pod uwagę to, że może tych stuprocentowych rzeczywiście sytuacji nie było aż tak wiele, to sama ilość tych ataków i strzałów i wejść w pole karne była moim zdaniem na tyle wystarczająca, że powinniśmy kilka bramek zdobyć - uważa Moskal.
Następne z pytań dotyczyło ponownie stałych fragmentów gry oraz tego, że Wisła jako stosunkowo niska drużyna miała problemy w meczu z ŁKS-em. W niedzielę z Chrobrym może być jednak podobnie, bo i zespół z Głogowa nie ma w składzie wyłącznie niskich graczy.
- Chcemy grać swoją piłkę i oczywiście, że zawsze mamy dylemat później przy stałych fragmentach, jak to poustawiać, ale tak jak powiedziałem, czasami dochodzi do takich sytuacji, że James musi walczyć o pozycję z zawodnikiem dużo większym, ale to też nie jest od razu skazane na porażkę, bo umówmy się, nie zawsze na tym poziomie te piłki lądują w tym punkcie, gdzie przeciwnik też by chciał. A poza tym jeśli nawet jestem mniejszy, jeśli w odpowiednim momencie wyskoczę i lekko go zblokuję, czy nie dopuszczę do wejścia poprzez blok, to już będzie miał większą trudność, żeby to ciało odpowiednio ułożyć do uderzenia. Wolałbym mieć zawodników, którzy bardzo dobrze piłkarsko wyglądają, którzy są szybcy, silni i mają po 190 centymetrów. No ale sorry... - mówił trener.
Szkoleniowca zapytano jeszcze o sytuację zdrowotną Kacpra Dudy.
- Kacper Duda dostał zielone światło i może normalnie trenować. Natomiast problemem będzie to ile czasu będzie potrzebował, żeby wrócić do takiej dyspozycji, żeby mógł znosić obciążenia meczowe. Także nie ma żadnego zakazu udziału w grach treningowych, w jakiejś walce. Pewnie, że jakiś tam psychiczny uraz może jeszcze u niego jest, ale to tylko poprzez trening i normalną pracę na 100% może wrócić do normalnej dyspozycji - powiedział.
Kolejne pytanie dotyczyło innego rekonwalescenta, a więc Giánnisa Kiakósa.
- Giánnis od poniedziałku ma być też już normalnie brany pod uwagę do treningu. On od kilku dni trenuje z nami, ale tylko w części takiej, żeby być bez kontaktu. Natomiast od poniedziałku doktor już dał mi informację, że będzie w pełnym treningu - przyznał trener Wisły.
Pozostając w wątku indywidualnym, Kazimierza Moskala zapytano jeszcze o status w zespole Igora Sapały.
- Igor Sapała trenuje, ale na tę chwilę jest w zespole do dyspozycji trenera drugiej drużyny. Dzisiaj trenował razem ze Skrobańskim, Wiśniewskim i Młyńskim i jutro będą grali mecz - przyznał Moskal.
Na zakończenie trenera poproszono jeszcze o podanie jednak pozytywów z ostatnich meczów Wisły Kraków.
- Jeśli chodzi o mecze z Kotwicą i Wartą to chciałbym żebyśmy takie mecze rozgrywali, czyli pełna dominacja i wiele sytuacji, które musimy tylko zamieniać na bramki. Z ŁKS-em na pewno ten mecz był słabszy w naszym wykonaniu, bo to też jest tak, że wychodzą na boisko dwa zespoły, które chcą wygrać, które wystawiają tak samo 11 zdrowych ludzi, tak samo trenują, tak samo podpisują profesjonalne kontrakty i chcą zdobyć jak najwyższe miejsce w tabeli. My zagraliśmy słabiej, oni zagrali lepiej, byli skuteczniejsi, ale to też co powiedziałem na konferencji prasowej, dobrze, że graliśmy do końca walcząc o tę bramkę. Pewnie gdyby się udało wcześniej strzelić, to może jeszcze jakieś większe emocje by były, ale dla mnie to był ten pozytyw, że graliśmy do końca - zakończył Moskal.
Redakcja
Tagi:
Zobacz także:
- « Sytuacja kadrowa Wisły przed meczem z Chrobrym
- « AMP Futbol Liga Mistrzów: Şahinbey - Wisła 0-3
- « Zapowiedź 10. kolejki Betclic I Ligi
- « Ángel Rodado piłkarzem meczu z ŁKS-em, ale dziś to będzie takie trochę inne podsumowanie ocen
- AMP Futbol Liga Mistrzów: Everton FC - Wisła 0-8 »
- Marcin Sapalski w sztabie Wisły Kraków »
- AMP Futbol Liga Mistrzów: Cork City FC - Wisła 1-3 »
- CLJ U-17: Wisła Kraków - Stal Rzeszów 0-3 »
Najczęściej czytane w ostatnim tygodniu:
- « Waży się przyszłość Ángela Rodado w Wiśle Kraków
- « Ángel Baena odchodzi z Wisły Kraków
- « James Igbekeme opuszcza Wisłę Kraków
- « James Igbekeme piłkarzem rundy wiosennej 2025
- « Koszykarki Wisły wracają do Ekstraklasy
- « Betclic 3. liga: Siarka Tarnobrzeg - Wisła II Kraków 2-0