Czwartek, 17 października 2024 r.

Mariusz Jop przed meczem z Bruk-Betem Termaliką: - Więcej pracy, więcej szczęścia

Po trzech kolejnych zwycięstwach - w tym dwóch w lidze oraz jednym pucharowym - zespół krakowskiej Wisły czeka bez wątpienia trudniejsze zadanie, bo poprzeczka zostanie ustawiona znacznie wyżej, niż to miało miejsce w ostatnich tygodniach. Na Reymonta przyjeżdża bowiem właśnie aktualny lider pierwszoligowych rozgrywek, a więc ekipa Bruk-Betu Termaliki Nieciecza. Oto co przed tym spotkaniem mówił na przedmeczowej konferencji prasowej trener zespołu Wisły Kraków - Mariusz Jop.

Na wstępie wyjątkowo dziś długiej, bo niemal półgodzinnej konferencji prasowej, trenera zespołu krakowskiej Wisły zapytano o sytuację zdrowotną Rafała Mikulca, który jak wiadomo ostro "oberwał" w końcówce spotkania pucharowego z Siarką Tarnobrzeg. A także o przygotowanie do gry wracającego po kontuzji ręki do kadry pierwszej drużyny Giánnisa Kiakósa.

- Rafał to twardy gracz i gdzieś z bólem brał udział w treningu, natomiast podejmiemy decyzję przed samym spotkaniem, co do jego udziału w meczu. Kiakós wygląda dobrze w treningu. W ostatniej kolejce zagrał w zespole rezerw, więc też jest brany pod uwagę do wyjściowej jedenastki - powiedział Jop.

Trenera zapytano następnie o ustawienie ofensywne, a więc o grę Ángela Rodado na "dziesiątce" oraz o Łukasza Zwolińskiego na "dziewiątce". Czy jest to aktualnie optymalne ustawienie?

- Potwierdza się to w wynikach, w zdobyczy punktowej, w wygranych meczach, więc nie ma powodu, żeby tutaj szukać jakichś zmian - uważa szkoleniowiec.

Kolejne z pytań dotyczyło strony mentalnej zespołu, w odniesieniu do wypowiedzi po pucharowym meczu w Tarnobrzegu Łukasza Zwolińskiego, który przyznał po nim, że kilka tygodni temu tak układającą się potyczkę - Wisła mogłaby nie "przepchnąć"...

- Nie wiem czy bym takie wnioski wyciągał, że kilka tygodni temu byłoby inaczej, bo tego nie wiemy. Natomiast na pewno cały czas pracujemy nad tym, żeby zespół bez względu na to jaki jest scenariusz meczu, jak to spotkanie się układa, czy prowadzimy, czy nie prowadzimy na początku, czy dostaniemy kartkę, żeby do końca jakby trzymać ten nasz sposób gry, być cierpliwym, nie szukać rozwiązań, których nie trenujemy - pod wpływem emocji. No i zawsze grać o zwycięstwo. To co mówiłem na samym początku, na pierwszej konferencji, żeby w głowie zawodników było jedno - wygrać mecz. Bez względu na to jakie są okoliczności, jak to się układa, żeby ta myśl im cały czas przyświecała i tak jak mówiłem wcześniej - trzymać się swojego schematu, nie szukać rozwiązań takich, nad którymi nie pracujemy - mówił.

Oczywiście nie mogło zabraknąć pytania o najbliższego rywala wiślaków, a więc o ekipę z Niecieczy. Czy trener uważa, że ekipa Marcina Brosza zagra przy Reymonta "otwartą" piłkę, czy jednak stanie bliżej swojej bramki?

- Obydwa scenariusze są możliwe. To zespół, który takie bazowe ustawienie ma 5-3-2 i gdzieś wokół tego systemu, z jakimiś szczegółami, się obraca. Potrafi stanąć niżej i grać z kontry, bo ma ku temu zawodników szybkich z przodu, którzy są do tego przygotowani, ale też potrafi cierpliwie bronić. My na jeden i drugi scenariusz staramy się przygotować zespół w treningu i myślę, że jesteśmy gotowi i na atakowanie pozycyjne, i na asekurację ataku. I na wyjście też z obrony niskiej, żeby poszukać ataku szybkiego, więc dużo tych wariantów przećwiczyliśmy w tym tygodniu - zdradził trener zespołu Wisły Kraków.

Czy zdaniem trenera Jopa najmocniejszą stroną Bruk-Betu Termaliki jest ofensywa, bo mają najwięcej zdobytych bramek w lidze, czy jednak defensywa, bo mają też najmniej tych bramek straconych?

- To jest zespół, który ogólnie trzeba powiedzieć, że ma bardzo dobre liczby. Świetny początek, dopiero w 12. kolejce pierwsza porażka - na meczu jedynym, który widziałem na żywo, akurat przegrali ze Zniczem. Jest to zespół, który myślę, że przyjeżdża w roli faworyta jutro tutaj do Krakowa. Fantastyczne liczby, świetna praca trenera i zespół, który jest przede wszystkim skuteczny. I powtarzalny, więc to są takie parametry, które pretendują do wysokiej, bardzo wysokiej lokaty i w tym momencie są na pierwszym miejscu. Oczywiście liga jest jeszcze długa i my będziemy chcieli mocno przeciwstawić się jutro Termalice - zapowiada trener Jop.

Po meczach z teoretycznie słabszymi zespołami, a więc z Odrą Opole, z Pogonią Siedlce oraz pucharowym z Siarką Tarnobrzeg - teraz Wisła zmierzy się z "górą" pierwszoligowej stawki, czyli z ekipą z Niecieczy, a potem z Górnikiem Łęczna oraz z Wisłą Płock. Czy te mecze mogą być paradoksalnie łatwiejsze?

- No to się okaże, czy te zespoły nie będą się głęboko broniły, bo tak jak też mówiłem na poprzedniej konferencji - robimy analizę rywala, a bardzo często jest tak, że rywal zmienia swoją grę przeciwko Wiśle. I bardzo często właśnie upraszcza te swoje działania. Gra bezpośrednio, broni nisko. Jak będą postępowały te najbliższe zespoły, to się okaże w praktyce, natomiast my będziemy chcieli na pewno narzucić swój sposób grania. I staramy się tak przygotowywać mecze, żeby patrzeć głównie na siebie, oczywiście biorąc pod uwagę specyfikę gry rywala, ale dla nas najważniejsze jest to, żebyśmy byli powtarzalni w tym sposobie gry, jaki chcemy - mówił.

Mariusza Jopa zapytano ponadto o sobotni mecz rezerw, także w kontekście obsady bramki, bo po kontuzji zdrowy jest choćby Kamil Broda.

- Myślę, że to już mogę zdradzić, że Kamil będzie grał w zespole rezerw w sobotę, natomiast co do liczby zawodników z pierwszego zespołu, no to będzie decyzja ostateczna po meczu. W zależności od sytuacji, czy będą urazy, kartki, bo mamy za chwilę spotkanie w Łęcznej, więc tego czasu za dużo nie ma. Natomiast chciałbym, żeby jak najwięcej zawodników poszło zagrać nawet po 45 minut, po to, żeby to potraktowali to też jako taką jednostkę treningową z rywalem. Takiego meczu nie da się zastąpić w treningu - przyznał Jop, który dodał także, że do gry w rezerwach - co najmniej w jednej połowie - planowany jest po długiej przerwie Dawid Szot.

Kolejne z pytań dotyczyło presji na zespole oraz o aktualną serię Wisły, na którą składają się trzy zwycięstwa z rzędu, a więc podobna liczba wygranych, jaką trener Jop miał na swoim koncie z Wisłą przed rokiem. Czy w związku z takimi wynikami "mental" zespołu poszedł w górę?

- Na pewno każde zwycięstwo buduje i zawodnicy nabierają pewności siebie, jakby ta pewność wraca po mniejszej liczbie zdobytych punktów na początku sezonu. I to widać w treningu i to widać też w spotkaniach. Nawet jak są takie momenty, że troszeczkę jest lekkie zawirowanie, zachwianie, tak jak chociażby w meczu poprzednim ligowym, nie mówię o meczu pucharowym, a o meczu w Siedlcach, gdzie przegrywaliśmy po rzucie karnym, no to też zespół chwilkę miał takiego zawahania, kilka gdzieś niedokładnych podań było, ale dosyć szybko wrócił do siebie i byliśmy w stanie narzucić jakby swój sposób gry. Natomiast jeżeli chodzi o presję, to myślę, że presja jest ciągle taka sama. Myślę, że najlepszą obroną na presję, czy przyjmowanie tej presji, jest ciężka praca na treningu, bo ja wierzę w to, że jeżeli będziemy ciężko pracować, to prędzej, czy później, odda nam to w spotkaniach ligowych - mówił Jop.

Mariusza Jopa zapytano także o piłkarzy ostatnio nieobecnych w kadrze pierwszej drużyny, a więc o Mateusza Młyńskiego oraz o Igora Sapałę. Czy trener nadal liczy na tych zawodników i na ich powrót do kadry i grę nie dla zespołu rezerw, walczącego w III lidze, a do pierwszego zespołu, który grać ma o awans do Ekstraklasy w lidze pierwszej?

- Oczywiście, że liczę. Są w składzie pierwszego zespołu, natomiast na razie jest kontuzja to raz, a dwa, jest bardzo duża konkurencja akurat na tych pozycjach, bo na pozycji skrzydłowego, czy tego skrzydłowego, który wchodzi do środka, czy tego, który robi nam szerokość, mamy pięciu, sześciu graczy razem z "Młynkiem", więc nie da się zrobić tak, żeby byli wszyscy w "dwudziestce" na mecz i tym bardziej w "jedenastce". Więc tutaj ta rotacja pewnie będzie, natomiast "Młynek" na razie musi czekać na swoją szansę. "Sapi" tak samo, najpierw musi się wyleczyć - przyznał szkoleniowiec.

Trenera zapytano także jak czuje się w roli "sprzedawcy biletów", bo po ostatnich wygranych spodziewać się można, że mecz z Bruk-Betem Termaliką obejrzy przy Reymonta ponad 20 tysięcy kibiców. Co na pewno trenera cieszy....

- Oczywiście, że mnie to cieszy. Na pewno wsparcie kibiców jest niezastąpione. Tutaj ta publika jest fantastyczna. Na pewno z naszej strony, ze strony zespołu, sztabu, będziemy chcieli sprowokować też tę publikę do tego, żeby była z nami i mocno dopingowała nas, bo na pewno ten doping jest nam szalenie potrzebny. Natomiast też jest chyba rzeczą naturalną, że jeżeli pojawiają się zwycięstwa, to coraz więcej ludzi pojawia się też na trybunach - powiedział.

Gdy już byliśmy przy kwestiach "kibicowskich", to Mariusza Jopa zapytano o kibiców Wisły podczas meczu pucharowego w Tarnobrzegu. Ci pojawili się tam bowiem nie tylko w licznej grupie stojąc tuż przy ogrodzeniu pod obiektem, ale też "w barwach" na samych trybunach stadionu Siarki, co też niekoniecznie podobało się fanom gospodarzy.

- Wiem, że nasi kibice są nieobliczani i mają ciekawe pomysły i na pewno było to zaskakujące, ale to było też bardzo miłe i też duży szacunek dla tych ludzi, że oni przyjechali po to, żeby tam zza siatki nas dopingować. To było niesamowite i też na pewno podziękowania za to im się należą. A ja powtórzę się jeszcze raz, że mam nadzieję, że ten proceder zostanie jak najszybciej zamknięty, bo jest to już nawet nie irytujące, tylko już nie wiem w jakich kategoriach to odbierać, ale jest to absurd, że wszyscy się praktycznie powołują na tę samą uchwałę i nie wpuszczają naszych fanów na mecze wyjazdowe - przyznał Jop.

Kolejne z pytań dotyczyło wizji, czy też koncepcji trenerskiej. Tej jaką ma Mariusz Jop oraz tej opiekuna zespołu z Niecieczy, czyli Marcina Brosza.

- Według mnie te wizje się różnią, żeby nie wchodzić bardzo w szczegóły, bo nie chciałem do końca też mówić o szczegółach, nad którymi pracujemy, żeby nie ułatwiać trochę rywalowi... Myślę, że sposób gry naszego rywala jest bezpieczniejszy - uważa opiekun drużyny Wisły Kraków.

Trenera Jopa zapytano także o... szczęście. Czy jako trenerowi mu ono dopisuje, bo jest ono często nieodzowne w tym zawodzie?

- Na pewno szczęście jest oczywiście potrzebne, bo są takie momenty w meczu, że trudno tu mówić o jakości, jak piłka odbija się od słupka i wpada do bramki, albo wypada i mija drugi słupek o kilka centymetrów, więc możemy tu wrzucić ten "worek szczęścia". Natomiast nie wiem, może gdybym miał takie szczęście, to by ten strzał przy 2-1 w Tarnobrzegu odbił się od słupka i by wypadł? Co trudno tutaj tak generalizować... Natomiast nie powiedziałbym, że mam jakiegoś niefarta. To może w tę stronę, zresztą uważam, że w piłce jest tak, że ta suma szczęścia gdzieś na koniec się wszystko bilansuje. Są takie mecze, że gdzieś rywal będzie miał trochę więcej tego szczęścia, są mecze, gdzie my będziemy mieli trochę więcej szczęścia i nie odbierałbym tego w kategorii mojej osoby, a raczej tego, jak się układają te spotkania i jak to tak bilansowo na koniec sezonu wygląda. Z reguły tak to z moich obserwacji jest. Natomiast też takie powiedzenie chyba trenera Nawałki słynne "więcej pracy, więcej szczęścia", więc ja jestem bardziej wyznawcą tej teorii, że najważniejsza jest dobra praca na treningu. I to co powiedziałem wcześniej, to w moim odczuciu i w moim rozumieniu pracy - powinno oddawać w spotkaniach - przyznał trener.

Opiekuna zespołu Wisły zapytano także o sytuację zdrowotną Kacpra Dudy, a także o nowego piłkarza na liście absencji, a więc o Piotra Starzyńskiego.

- U Kacpra to się trochę przedłuża, a też nie chcemy ryzykować jego szybszego wejścia do takiego pełnego treningu, bo tam jest delikatny problem ze stawem skokowym. I to z tym, z którym on już kiedyś miał duże problemy. Jego planowanie do wejścia do pełnego treningu z zespołem zostało przesunięte jeszcze o kilka dni. Natomiast Piotrek ma problem z kolanem skoczka. To taka znana kontuzja, która się często pojawia u nastolatków. U niego się gdzieś to też teraz odezwało. On jest co prawda już pełnoletni, ale gdzieś ten problem się u niego pojawił - poinformował Jop.

Trenera Wisły zapytano następnie o to - z czego jest najbardziej zadowolony, jeśli chodzi o grę oraz o to, co udało się wprowadzić do zespołu, a co najbardziej obecnie szkoleniowca cieszy?

- Pierwsze takie najprostsze to jest to, że w każdym meczu strzelamy co najmniej trzy bramki. To jest na pewno istotne. Stwarzamy dużo sytuacji bramkowych, ale w moim rozumieniu najważniejsza jest gra w defensywie i tutaj myślę, że jesteśmy skuteczni w wysokim pressingu i byliśmy skuteczni do tej pory. I mam nadzieję, że nadal będziemy w fazie przejściowej po stracie piłki. To są takie parametry, które też widać w liczbach, że one są bardzo dobre i jak jesteśmy dobrzy tam, wysoko w pressingu i w fazie przejściowej, to rywala jest też bardzo mało w naszym polu karnym - mówił trener.

Po ostatnich zmianach w sztabie szkoleniowym opiekuna drużyny Wisły zapytano o to za co konkretnie jego członkowie są aktualnie odpowiedzialni?

- Oczywiście, że jest to podzielone. Jak doszedł do nas Bartek [Bąk - przyp. red.], to każdy z trenerów dostał swój zakres obowiązków. Natomiast nie chciałbym tutaj zdradzać szczegółów. Za wszystko odpowiadam ja, tak w skrócie, więc jak jakieś będą uwagi, to proszę do mnie - skwitował Jop.

Kolejny z pytających dziennikarzy - odniósł się jeszcze do meczu pucharowego z Siarką i do momentu, gdy rywal zdołał wyrównać, a co doprowadziło do jednak nerwowej sytuacji na boisku. Co więc można z tego meczu wyciągnąć na plus i przełożyć na kolejne mecze?

- Trzeba to odbierać jako lekcję dla zawodników, bo myślę, że to rozluźnienie przyszło za szybko. Po 2-0 niektórym chyba się wydawało, że to spotkanie jest skończone, więc tu trochę zbyt duże rozluźnienie i rywal nas pokarał za to i później było już trudniej, zdecydowanie trudniej. Tak jak mówię, traktujemy tę sytuację jako lekcję, jako coś, nad czym trzeba jeszcze popracować, ale tutaj też musimy rozróżnić dwie rzeczy. Jedna to jest jakby to zewnętrzne bodźcowanie i motywacja zewnętrzna, a druga to jest przygotowanie też każdego zawodnika do spotkania. Wiem też z perspektywy zawodnika, że z potencjalnie słabszym rywalem, z niższej ligi, jest się bardzo trudno zmobilizować. My bardzo dużo pracowaliśmy nad tym elementem, ale okazało się, że też nie do końca się to udało - przyznał trener.

Ostatnio Bruk-Bet Termalica, po świetnym początku, zaliczyła jednak w swoich czterech spotkaniach tylko jedną wygraną oraz sześć straconych bramek. Czy to paradoksalnie jest też dla Wisły w związku z tym trudniejsza misja, bo też rywal podejdzie do piątkowego meczu z potencjalnie większą motywacją?

- Tutaj nie sądzę, żeby się wiele zmieniło w Termalice. Oni dalej są na pierwszym miejscu, dalej są skuteczni. Oczywiście w piłce jest tak często, że jest sinusoida i są momenty gdzie jest się bardzo skutecznym, są momenty, gdzie jest się trochę mniej skutecznym i podobnie jest teraz w zespole Termaliki. Natomiast ja na to nie patrzę, bo bez względu na to, w jakim miejscu jest nasz rywal, to na Wisłę jest każdy zawsze dwukrotnie bardziej zmobilizowany, niż na inne mecze. I pewnie tak samo będzie jutro. My się spotykamy z taką sytuacją w każdym spotkaniu i nie sądzę, żeby jutro było inaczej - uważa Jop.

W związku z dużym postępem zespołu z Niecieczy, w stosunku do poprzedniego sezonu, trenera Jopa zapytano, czy praca Marcina Brosza w jego obecnym klubie jest dla niego trenerską inspiracją?

- Trener Brosz robi podobne rzeczy, które robił w Górniku, bo ten sposób gry wiele się nie różni. Natomiast no nie - ja myślę, że szukam inspiracji gdzie indziej. Poza tym mam gdzieś swój taki, no nie powiem, że swój, ale zebrany na bazie doświadczeń, zebrany na bazie obserwacji różnych trenerów i z Polski i z zagranicy, gdzieś swój sposób grania, który mam w głowie, więc nie mogę powiedzieć tak, że trener Brosz jest moją inspiracją. Oczywiście z całym szacunkiem dla trenera, który robi świetne wyniki - przyznał.

W kolejnej części konferencji trenera Wisły zapytano o krytykę, jaka ostatnio spada na Wiktora Biedrzyckiego. I tutaj wspomniano trudne początki w naszym klubie przed laty Macieja Żurawskiego i przypomniano, że w trakcie pierwszych miesięcy w Wiśle "Żurawia" mówiło się o nim, że swoje "serce zostawił w Poznaniu".

- Tak, bardzo dobry przykład. Niektórzy zawodnicy potrzebują czasu do tego, żeby się zaadoptować. Też trzeba przypomnieć kibicom, że Wiktor bardzo mocno walczył o to, żeby być w Wiśle. Dosyć stanowcze było jego stanowisko w Termalice, przez to był odsunięty trochę do zespołu rezerw. Nie do końca przygotowany przyszedł do nas, musiał szybko wskoczyć do zespołu i faktycznie trzeba przyznać, że ten początek nie był udany w jego wykonaniu, natomiast jest to piłkarz, który oczywiście w mojej ocenie może być silnym punktem tej drużyny, natomiast potrzebuje trochę czasu raz na adaptację, a dwa też musi popracować nad swoimi mankamentami. Są one scharakteryzowane, są one przedstawione Wiktorowi, zaczął to robić i po prostu trzeba trochę czasu, żeby było to widać na boisku - mówił szkoleniowiec.

Kontynuując wątek Biedrzyckiego wspomniano, że ma on "podatność" do łapania kartek. Czy trener rozmawia o tym z tym zawodnikiem i czy to nie wynika też z tego, że Biedrzycki "za bardzo chce"?

- Łapanie kartek też jest często na bazie zmęczenia. Nie tylko w jego przypadku, ale tak generalnie. Jest też związane z problemami z fizycznością, więc tych elementów jest dużo. Oczywiście jeden taki mentalny, o którym Pan powiedział, że ktoś bardzo chce, czasami jest spóźniony i łapie kartki. To też jest jakiś element, który się powtarzał. Ale ogólnie myślę, że my jako zespół na pewno w takich momentach będziemy wspierać każdego zawodnika, w tym przypadku Wiktora, który faktycznie dostał kartkę taką trochę na własne życzenie, tą drugą żółtą. I na tym właśnie polega bycie razem, że w tych momentach nie kopiemy leżącego, tylko pomagamy mu po to, żeby żeby wrócił na swoje tory i żeby pomagał zespołowi, bo jest w stanie to robić - uważa Jop.

Mariusza Jopa zapytano także o to, czy z racji tego, że Wiktor Biedrzycki jeszcze niedawno sam był zawodnikiem zespołu z Niecieczy - były z nim poruszane kwestie, które mogą w najbliższym meczu pomóc Wiśle?

- Rozmawialiśmy oczywiście chwilę, o jakiś rzeczach związanych ze stałymi fragmentami gry, czy tego na co zwraca uwagę trener. To są takie rozmowy, które niekoniecznie muszą nam jakoś bardzo dużo wnieść, bo to są rzeczy, które się pokrywają w analizach. Natomiast jest to też naturalne, że rozmawia się na ten temat z graczami, którzy byli w klubach, z którymi gramy najbliższy mecz - zdradził szkoleniowiec.

Na zakończenie konferencji Mariusz Jop został poproszony o komentarz do ostatnich meczów reprezentacji Polski, która w rywalizacji z Portugalią i z Chorwacją - grając u siebie - straciła łącznie sześć bramek.

- To też trochę wynika z tego, jaki sposób gry wdraża trener Probierz, bo i w spotkaniu z Portugalią, i z Chorwacją - zespół grał odważnie i naturalne jest, że jeżeli gra się z rywalem o tak dużej jakości indywidualnej i te przestrzenie są dużo większe za plecami, no to rywal stwarza więcej sytuacji. I wtedy łatwiej jest uwypuklić grę defensywną na minus wśród obrońców, jeżeli oni wchodzą w pojedynki z bardzo dobrymi rywalami. Można było też zastosować sposób gry taki, jak miał trener Michniewicz, stać nisko i wtedy o ten błąd indywidualny środkowych obrońców jest pewnie trudniej, bo o tym teraz mówimy. No bo jest dużo ludzi gdzieś blisko pola karnego, więc to pytanie, co jest lepsze dla tego zespołu? W mojej ocenie lepsze jest to, co robi trener Probierz, bo myślę, że taki mecz na 3-3 jest ciekawszy, niż murowanie bramki i 0-0. W mojej ocenie jest to ciekawsze, daje więcej emocji. Oczywiście obrońcy są narażeni na pewne trudności, ale to jest to ryzyko, które jest podjęte - zakończył trener Jop.


 Redakcja

Tagi:


Zobacz także:



Najczęściej czytane w ostatnim tygodniu:


Dodaj komentarz:


Nick:

Temat:

Tekst:

UWAGA: Dodając komentarz akceptujesz naszą politykę prywatności » oraz regulamin komentarzy »


7    Komentarze:

~~~PlaszowStar y

.
W przypadku Białej Gwiazdy , w tym wieku na pewno ,,szczęście,, się nie bilansuje hehe

23            -13
~~~Jaki

Wisła
Mieć trenerze w głowach tylko 3 pkt jutro a słowa staną się faktem.Mamy szansę na zwycięstwo tylko musimy zagać równo cały mecz bez błędów bo Termalica je bezlitośnie wykorzysta dla nich to mega prestiżowy mecz.Musimy wygrać i gonić nie możemy zejść z tej drogi.Wykorzystajcie szybkie kontry będą myślę okazje.

33            -6
~~~Siara

Liczą się czyny
Te konferencje nic nie wnoszą. Jedno wielkie wróżenie z fusów, które i tak potem weryfikuje boisko. Najważniejsze To utrzymać koncentrację w obronie i podtrzymać passę zwycięstw. Myślę że na na spotkanie z liderem nikogo nie trzeba dodatkowo motywować. Walczymy

15            -11
~~~Gammay

słowo "nieciecza" oznacza zastoinę wodną
Czy ktoś potrafi wyjaśnić jak to się stało, że Nieciecza, klub bez istotnych osiągnięć, bez tradycji, bez dużej rzeszy kibiców jest dziś dla Wisły tak trudnym, budzącym respekt (mówiąc najdelikatniej) przeciwnikiem? Jakimi atutami dysponuje Nieciecza, ze w mało atrakcyjnych warunkach potrafiła skompletować drużynę wygrywającą mecz za meczem? Zdawać by się mogło, że to Wisła ma wszystko co trzeba aby rządzić w lidze, a tu, powiedzmy szczerze, przyszło nam drżeć o wynik w meczu na własnym boisku z...Niecieczą. Chciałbym wierzyć, że szefostwo Wisły obserwuje i analizuje obecny sukces organizacyjno-sportowy Niecieczy i może wynikną z tego jakieś pozytywne dla Wisły wnioski i realne działania. Bo też chciałbym się mylić, ale obawiam się, czy do działań pozorowanych a nie realnych należy niedawna rewolucja kadrowa w Wiśle? Jest to stary jak świat, naiwny trik, który ma nastraszyć pozostałą część personelu i zmusić do większego wysiłku. Słowo ,,nieciecza" oznacza w języku staropolskim obszar wody stojącej, zastoinę wodną. Ale druzyna z Niecieczy nie przypomina zastoiny tylko rwie do przodu jak górski potok. Jeśli działania podejmowane w stosunku do Wisły są rzeczywiste, to tylko patrzeć jak wiślacki rwący nurt będzie zmiatać z placu każdego przeciwnika, kim by on nie był . Na początek, miech Wisła zmiecie Niecieczę

27            -12
~~~Wiślak1974

Więcej pracy , więcej szczęścia ....
Obyśmy byli szczęśliwi jutro po meczu i bogatsi o 3 punkty. TYLKO ZWYCIĘSTWO WISEŁKO ! ! ! ! Jazda , jazda , jazda - Biała Gwiazda ! !

19            -5
~~~wbmw

Kadra
W rankingu ocen po rundzie, trzech zawodników najsłabiej punktujących obligatoryjnie powinno być zwolnionych. Ilość bez jakości nic nie daje, wręcz źle wpływa na pozostałych.

12            -8
~~~trogdor

@Gammay serio pytasz?
Odpowiedź zawiera się w jednym nazwisku - Witkowscy. Nieciecza jest tu gdzie jest wyłącznie przez ich nich.

10            -7