Sobota, 23 listopada 2024 r.

Alan Uryga: - Nikt absolutnie nie jest zadowolony z tego wyniku

- Absolutnie nie ma o czym mówić, traktujemy to jako stratę dwóch punktów i trochę też naszą porażkę, bo absolutnie liczyliśmy na trzy punkty, na podtrzymanie serii, więc nikt absolutnie nie jest zadowolony z tego wyniku - powiedział po remisie ze Stalą Rzeszów kapitan krakowskiej Wisły - Alan Uryga.

Czy Stal czymś Was zaskoczyła? Bo to jest młody zespół, wybiegany, widać, że bardzo dobrze zorganizowani w obronie. Ciężko się gra z takimi przeciwnikiem?

Alan Uryga: - Nie, wydaje mi się, żeby nas czymś zaskoczyli. Wiedzieliśmy, że będzie duża intensywność, że to młody, ambitny zespół i właśnie tak jak powiedzieliśmy - wybiegany. Ale czy coś poza tym? Raczej nie. Jeśli jeszcze można mówić, że w pierwszej połowie momentami rzeczywiście zaskoczyli nas sposobem na pressing, no to w drugiej wydaje mi się po poprawkach już nasza dominacja była pełna, więc tym bardziej szkoda, że nie udało się zdobyć tej drugiej bramki.

Czy zabrakło Wam cierpliwości, dokładności. Piłka trochę pechowo nie chciała docierać tam gdzie powinna. Tobie jeden raz na głowę i też zabrakło szczęścia?

- Czy brakowało cierpliwości? Wydaje mi się, że dość cierpliwie budowaliśmy, zwłaszcza w drugiej połowie te akcje. Staraliśmy się znaleźć te przestrzenie wolnym budowaniem od tyłu, takim cierpliwym graniem z obrońcami i później szukaniem zawodników w środku pola, którzy mogą zrobić przewagę. A później? No później pewnie decyzje znowu, czyli zwłaszcza w końcówce, kiedy zapchnęliśmy dość mocno, dość wyraźnie Stal do defensywy, no to czasami takie decyzje o podaniach jakichś półgórnych, czy górnych z 20., 25. metra wydaje mi się, że nie były zupełnie odpowiednie, zważając na to, jaka była szansa powodzenia takiego zagrania, czyli takiego wcięcia piłki między obronę, a bramkarza. Może też decyzji o strzale z dystansu, kiedy ten przeciwnik troszkę głębiej się cofnął i ewentualnie tych dokładniejszych dograń z bocznych sektorów.

Po straconej bramce gra było trochę nerwowa, ale po wyrównaniu Stal praktycznie nie miała już żadnej sytuacji, więc tym bardziej szkoda, że tych trzech punktów, zwłaszcza po tym słupku w ostatniej minucie meczu, nie udało się wyrwać.

- No tak, właśnie wracamy do tego co powiedziałem na początku. Bardzo szkoda, że tych trzech punktów nie dopisujemy dzisiaj, bo z tego co wiem, to Stal oddała jeden celny strzał na bramkę, więc rzeczywiście w drugiej połowie nie przypominam sobie jakichś ich groźnych sytuacji, a naszych było sporo i właśnie byłem przekonany, kiedy zgrywałem tę piłkę do Kiakósa, że ona wyląduje w siatce i po tym zagraniu leżałem na ziemi i już byłem gotowy, żeby cieszyć się z drużyną.

Przed nami mecz z ŁKS-em, jest okazja do rewanżu po niezbyt udanym meczu w Łodzi. Mobilizować nie trzeba. Czy jest to przeciwnik grający podobnym stylem do Stali Rzeszów, czy grają inaczej?

- Nie, jest to inny zespół. Zobaczymy, czy coś się zmieniło od ostatniego naszego spotkania, bo przyjdzie czas na analizę w przyszłym tygodniu, ale porównując te dwa mecze, które z nimi rozegraliśmy, to raczej inaczej grający zespół, troszkę z innym pomysłem na grę, aczkolwiek też z dużą jakością i intensywnością jeśli chodzi o grę defensywną i tą jakość z piłką, więc na pewno będzie to trudne spotkanie, ale chcemy znowu wrócić do zdobywania kompletu oczek przed własną publiczności.

Zwłaszcza, że te punkty uciekają. Góra tabeli ma już dużą przewagę, a w jej środku - bo doskoczyliśmy do miejsc barażowych - jest bardzo duży ścisk. Na porażkę, czy remis nie możemy sobie pozwolić.

- No dokładnie, nie jest to tajemnica. Wszyscy zdajemy sobie z tego sprawę, jaka jest sytuacja i wszyscy traktujemy każdy remis jako nieudany mecz praktycznie. Ciężko przypomnieć sobie mecze, które skończyły się remisem i po nich moglibyśmy być zadowoleni w sensie takim, że przeciwnik nas zdominował i ten remis był dla nas szczęśliwy, czy coś takiego, więc absolutnie jesteśmy Wisłą Kraków, gramy zawsze o trzy punkty i tylko takie wyniki dające trzy oczka nas satysfakcjonują.

Czy jednak awansów nie wyrywa się, gdy kolejne spotkania udaje się przepychać? Nam tego brakuje, żeby wygrać 2-1 po golu w ostatniej minucie od tego słupka. Tak się chyba robi awanse?

- No tak. Nie ma co ukrywać, że tak właśnie jest. I jak historia pokazuje, to właśnie drużyny, które potrafiły takie mecze na styku, można powiedzieć, tak kolokwialnie przepychać właśnie. Czy bramką w końcówce, czy jakoś z rzutu karnego, często po brzydkich spotkaniach... U nas często jest tak, że to spotkania cieszą oko, dominują przeciwnika, a czasami właśnie brakuje tego, co z kolei pokazujemy w kolejnych meczach, czyli wysokiej wygranej, skuteczności i pewnego zwycięstwa, więc rzeczywiście są takie wahania. Mam wrażenie, zwłaszcza jeśli chodzi o naszą skuteczność, bo wygrywamy 3-0, 5-0, czy-5-1, a przeplatamy je 0-0 u siebie z Tychami, czy tak jak dzisiaj 1-1, czyli stratą punktów też po meczu, który powinniśmy przechylić na swoją korzyść.


 AG, Redakcja

Tagi:


Zobacz także:



Najczęściej czytane w ostatnim tygodniu:


Dodaj komentarz:


Nick:

Temat:

Tekst:

UWAGA: Dodając komentarz akceptujesz naszą politykę prywatności » oraz regulamin komentarzy »


4    Komentarze:

~~~magd
nikt to i owszem nie jest
Ale zadowolony z twoich usług.

22            -38
~~~ws51
matko bosko ciemnogrodzko! Oglądałem!
Słabo i żenada!

11            -23
~~~TSwiślak
Jak to nikt?
Rzeszów owszem.

9            -12
~~~Wisła123
Całokształt
Niemożliwe, niezadowoleni jesteście? Naprawdę?

14            -16