Mariusz Jop: - Na pewno jest to rozczarowanie

- Pierwsza połowa była nieudana zdecydowanie w naszym wykonaniu. Źle weszliśmy w to spotkanie - powiedział po inauguracyjnej porażce ze Zniczem Pruszków trener piłkarzy Wisły Kraków - Mariusz Jop.
- Byliśmy mało agresywni z piłką, za mało pracowaliśmy też bez piłki. Za mało było tam ruchów, które rozrywałyby tę skomasowaną obronę przeciwnika. W drugiej połowie byliśmy na pewno stroną przeważającą. Rywal bronił się nisko, bronił się szczęśliwie. Czasami są takie spotkania, że przeciwnik oddaje jeden celny strzał na bramkę i ją zdobywa, a my według statystyk mieliśmy chyba 29 stworzonych sytuacji bramkowych, z czego żadna nie zakończyła się golem. Na pewno jest to rozczarowanie, jest to ogromny niedosyt, bo liczyliśmy na to, że będziemy mieli trzy punkty - dodał Jop.
- Pojedynki na bokach to było coś, co szwankowało. Zbyt mało tych pojedynków wygrywaliśmy. Jak się nie wygrywa pojedynków "jeden na jeden", to trudno mówić o rozerwaniu obrony niskiej, gdzie jest tam płasko dziesięciu zawodników i jest to trudno. Po takim pojedynku zawsze ktoś musi zareagować, tworzą się przestrzenie i wtedy kwestia znalezienia tej przestrzeni i bycia skutecznym w polu karnym. To jest chyba coś, czego dzisiaj najbardziej brakowało, szczególnie w pierwszej połowie - mówił ponadto trener Jop, którego zapytano o stałe fragmenty gry, bo z nich niestety niewiele w tym meczu wynikało. Stąd też wskazanie na Marko Poletanovicia, którego kibice mogli zapamiętać z dobrego ich egzekwowania. - Wiemy, że Marko wykonywał wcześniej stałe fragmenty gry, jest w tym dobry, więc na pewno jest to alternatywa dla nas - odparł.
Trenera Wisły zapytano ponadto o pauzę za kartki Alana Urygę, którego zabraknie za tydzień w meczu z Ruchem Chorzów. - Jest Mariusz Kutwa, jest "Biedrza", jest Skrobański. Są to opcje na środek obrony - odpowiedział. Pytany zaś o debiutującego Filipa Baniowskiego - powiedział: - To jest akurat zawodnik, którego główną zaletą są pojedynki "jeden na jeden". Ma dobre te pierwsze szybkie kroki. Nie było to łatwe dla niego wejść w takim spotkaniu, gdzie trzeba gonić wynik. Starał się, próbował, natomiast wiemy, że to jest jeszcze długa droga. Żeby to był piłkarz, który będzie stanowił o sile zespołu. Wierzymy w niego, bo jest to chłopak, który ma duży potencjał.
Szkoleniowca zapytano także o okoliczności utraty bramki. Czy nie zabrakło asekuracji ze strony stopera lub defensywnego pomocnika?
- Mamy już zrobioną analizę. Chodziło głównie o zachowanie indywidualne. Nie chcę wskazywać palcem, bo to sobie zrobimy wewnątrz zespołu. Natomiast tam akurat był taki jeden element, który był powtarzalny, jeżeli chodzi o zachowanie indywidualne zawodników Znicza. Ktoś z nas zareagował niewłaściwie, a rywal okazał się bardzo skuteczny. Praktycznie była to jedyna ich sytuacja bramkowa. Ale mówię, nie chciałbym tutaj personalnie mówić, kto zrobił ten błąd - odpowiedział.
Jopa zapytano też o to, czy zespołowi nie przeszkodziła kolejna medialna burza o potencjalnych zmianach właścicielskich?
- Myślę, że jesteśmy w takim miejscu, gdzie zawsze dużo medialnie dzieje się wokół klubu, więc nie sądzę, żeby to miało wpływ na zawodników. Praktycznie w każdym tygodniu są jakieś informacje dotyczące zespołu, dotycząc Wisły Kraków. Myślę, że nie miało to znaczenia, jeżeli chodzi o koncentrację na spotkaniu. O przygotowanie do spotkania - uważa trener.
Kolejne z pytań dotyczyło sposobu gry Wisły, a dokładniej - czy nie powinno się zmienić sposób atakowania, jeśli na skrzydłach zawodnicy nie potrafią wygrywać pojedynków?
- Jeżeli jest zamknięty środek, jest skomasowana obrona pięć-trzy-dwa, to szukamy gry bokami. Bo w środku jest duży tłok. Tak jak mówiłem na początku, brakowało mi wygrywanych pojedynków w tym bocznym sektorze, żeby stworzyć przewagę i wyciągnąć kogoś z linii obrony, żeby w innym miejscu stworzyła się przewaga. Jak ktoś wymyśli coś ciekawszego, skuteczniejszego, to chętnie skorzystam. Natomiast jak rywal broni nisko, płasko, to w środku jest mało miejsca. Trudno się pchać przez środek. Oczywiście rozwiązanie w takiej sytuacji to strzały z dystansu, to stałe fragmenty gry, bądź wygranie pojedynku w bocznym sektorze, wyciągnięcie kogoś i znalezienie przestrzeni wolnej w polu karnym. To standardowe rzeczy, które można stosować. My to próbujemy robić, ale nie zawsze jest to skuteczne. Zawsze jest łatwiej się bronić, niż atakować. Jeszcze jak ma się troszeczkę szczęścia w tym bronieniu, to jest się skutecznym. Jeżeli się jeszcze strzeli bramkę, to dostaje się takiego kopa energetycznego i tej energii ma się więcej. Tak to jest. Wiem, że to jest frustrujące. Dla mnie też to jest frustrujące, dla zawodników również. Wiem, że jest niezadowolenie, tak samo jest u nas niezadowolenie. Natomiast czasami tak jest. Szukamy innych rozwiązań. Trudno wymyślać coś, co byłoby nielogiczne w działaniu. Te rzeczy, które próbują, są logiczne. Czasami decyduje skuteczność w danych sektorach. Pojedynki indywidualne decydują o tym, czy jesteśmy tę przewagę w stanie zrobić. Taka jest moja odpowiedź - powiedział.
Trenera zapytano również o szybkość rozgrywania akcji, która była na tyle wolna, że nie było szans się przebić.
- Zgadza się. Szybka zmiana strony też jest bardzo istotna w tego typu bronieniu przez rywala. Czasami robimy to za wolno, czasami mylimy cierpliwość z szybką zmianą strony, czy z szybką wymianą podań, bo to są zupełnie dwie różne rzeczy. Oczywiście jest to też element, który nie był dzisiaj dobry w naszym wykonaniu - zgodził się trener Jop.
Kolejne pytanie dotyczyło elementu świeżości zawodników po okresie przygotowawczym, przez co zabrakło tempa oraz dynamiki.
- Nie sądzę, żeby tutaj kwestia fizyczności była problemem dzisiejszego meczu. Myślę, że jest dosyć naturalne, że po tej przerwie zimowej płynność tych akcji jest mniejsza. To nie tylko my się z tym spotykamy, gdzieś zawodnicy potrzebują wejść w rytm meczowy. Myślę, że jest to kwestia czasu, kiedy te akcje będą bardziej płynne, szybsze, grane z większym polotem. To jest, wydaje mi się coś, co jest często spotykane po przerwie zimowej - uważa Jop.
Szkoleniowca Wisły pytano także o zbyt statyczną grę, która sprawiała, że brakowało wariantów do rozgrywania akcji?
- Mówiłem to wcześniej, że poza tym, że brakowało wygranych pojedynków, to brakowało też ruchu bez piłki, który sprawia, że tworzą się wolne przestrzenie. Są to rzeczy, których bardzo dużo robimy w trakcie zajęć, a dzisiaj tego właśnie brakowało. Nie robiliśmy tego. Faza przejściowa, no tak jednym z naszych głównych założeń jest to, żeby to wykorzystać. Po to idziemy wysokim pressingiem do rywala, staramy się odbierać piłkę i kilka razy tę piłkę odebraliśmy. Tylko później jest kluczowe znalezienie najlepiej w pierwszym kontakcie lub drugim kontakcie zawodnika naszego, który jest ustawiony wysoko, żeby te przestrzenie wykorzystać. Oczywiście to jest coś, co robiliśmy wcześniej, robiliśmy skutecznie. Dziś czasami zbyt dużo razy poprawialiśmy piłkę. Też mamy charakterystykę niektórych zawodników, że lubią tę piłkę trzymać. Pracujemy nad tym, rozmawiamy indywidualnie, pokazujemy fragmenty, natomiast czasami robimy to zbyt wolno - przyznał.
Kolejne z pytań dotyczyło wejścia Bartosza Jarocha, bo zdaniem dziennikarza była to wartościowa zmiana, która rozruszała i odmieniła grę Wisły i czemu nie grał on od początku?
- Nie wiem, czy akurat wskazałbym Bartka, że jego zmiana odmieniła, bo i Duarte to była dobra zmiana. Inni zawodnicy też dosyć dobrze wyglądali. Bartek jest wiadomo piłkarzem, który ma cechy ofensywne na dobrym poziomie. Potrafi zrobić przewagę, ma sporą jakość w ofensywie. Pamiętajmy, że rywal był już nisko. Jego charakterystyka jest taka, że bardziej tam pasował w danym momencie. Dlatego była ta zmiana. Natomiast "Szocik" jest zawodnikiem bardziej defensywnym i takiego potrzebowaliśmy od początku - mówił Jop.
Na zakończenie padło jeszcze jedno pytanie o Poletanovicia, a dokładniej o to czemu nie zagrał?
- Marko fizycznie jest gotowy, ale potrzebuje chwili, żeby wejść w ten sposób gry, które my chcemy, żeby poznać lepiej naszą strukturę w atakowaniu. Myślę, że dzisiaj James robił to też całkiem przyzwoicie jako numer "sześć". Jak przegrywamy, myślę, że nie było potrzeby zawodnika bardziej defensywnego. Szukaliśmy opcji w ataku, więc to był główny powód. Nie dlatego, że Mark jest niegotowy. Jak będzie taka potrzeba, to może zagrać nawet od początku - zakończył Jop.
Redakcja
Tagi:
Zobacz także:
- « Grzegorz Szoka: - Zawsze w pierwszej lidze były niespodzianki
- « Debiut Filipa Baniowskiego w Wiśle Kraków
- « Oceń grę wiślaków (i nie tylko) w meczu ze Zniczem
- « Porażka na inaugurację. Wisła - Znicz 0-1
- Jarosław Królewski: - Daleka droga przed nami »
- Filip Baniowski: - Bardzo cieszę się z tego debiutu »
- Rafał Mikulec: - Każdy mecz będzie trudny »
- Dawid Szot: - Zaliczyliśmy falstart »
Najczęściej czytane w ostatnim tygodniu:
- « Bez choćby punktu... Miedź - Wisła 2-1
- « Mariusz Jop: - Niestety musimy przełknąć gorycz porażki
- « Wisła gra z Miedzią! Zapraszamy na relację tekstową live!
- « Podsumowanie 24. kolejki Betclic I Ligi
- « James Igbekeme piłkarzem meczu Wisła - Górnik Łęczna
- « Sytuacja kadrowa Wisły przed meczem z Miedzią