Wisła Kraków zaprezentowała trenera Kazimierza Moskala

Na specjalnie zwołanej konferencji prasowej krakowska Wisła zaprezentowała jako pierwszego trenera zespołu piłkarskiego "Białej Gwiazdy" - Kazimierza Moskala.
- Zawsze kiedy, niezależnie od tego w jakiej funkcji, w jakiej roli, pojawiałem się na Reymonta 22, czułem mocniejsze bicie serca i dzisiaj wyjątku nie ma - rozpoczął swoją wypowiedź Moskal. - Jest to na pewno wyjątkowe miejsce, w którym od zawsze, od dzieciństwa chciałem być, ale życie piłkarza i trenera jest takie, że czasami los rzuci go w różne miejsca w kraju, czy na świecie i trzeba po prostu umieć z tym żyć. Dzisiaj cieszę się z tego, że wracam po raz kolejny do miejsca, które jest najbardziej bliskie mojemu sercu - przyznał trener Moskal.
Po słowach wstępu trenera Moskala, głos zabrał prezes klubu - Jarosław Królewski.
- Cieszę się, że spotykamy się tak licznie tutaj. Myślę, że powód jest na tyle ważny, że ta liczebność Państwa jest współmierna do tego. Z trenerem doszliśmy do porozumienia. Będzie trenerem Wisły Kraków przez najbliższe dwa lata. Znając moją stabilność emocjonalną względem trenerów, myślę, że Państwo wiedzą, że będę dążył do tego, żeby on był tym trenerem przez najbliższe dwa lata. I będziemy go jako klub bardzo mocno wspierać w tej misji, której się podjął w różnych aspektach - sportowym, administracyjnym, czy też innym, bo wyzwań jest bardzo dużo. Natomiast plan jest taki, żeby Wisła Kraków uporządkowała się nieco od strony sportowej i wierzymy bardzo, że nowy, stary trener doprowadzi do tego. Mamy wiele fajnych, ciekawych, ambitnych planów, chcemy je realizować i myślę, że w takiej wizji troszkę bardziej długofalowej będziemy w stanie je zrealizować. Uprzedzając oczywiście Państwa pytania, bo na pewno Państwo o to zapytają. Cel trenera to przede wszystkim rozwój sportowy drużyny i myślę, że to co powiedziałem ostatnim razem w jednym z wywiadów, celem na ten sezon jest wygrywanie i prezentowanie się w kolejnym meczu jak najlepiej będziemy potrafili, natomiast nie jest to awans sensu stricte - powiedział prezes TS Wisła Kraków.
W kolejnej części konferencji pytania do trenera oraz prezesa klubu zadawali już obecni na tym spotkaniu dziennikarze.
Czy długo się pan zastanawiał nad przyjęciem tej oferty? Dość szybko się dogadaliście, przynajmniej tak z tego wynika. I od razu do konkretów, co było największym problemem pana zdaniem Wisły Kraków w poprzednim sezonie i co najszybciej chciałby pan poprawić?
Kazimierz Moskal: - Myślę, że na drugą część pytania może najpierw odpowiem. Nie oglądałem wszystkich meczów Wisły, bo nie miałem takiej możliwości, ale pierwsze co mi się rzuciło w oczy, to że jakby były dwie różne drużyny. Wisła z Pucharu Polski i Wisła w lidze. Myślę, że to było gdzieś tam bardzo widoczne. Z czego to mogło wynikać? Myślę, że ta pierwsza liga jest specyficzna, tam trzeba rozegrać 34 mecze na równym, dobrym poziomie i z tego co widać na przestrzeni tych rozgrywek, to ważne są serie. Serie wygranych meczy. Jeśli ma się takie serie, nie wiem, jedną bardzo długą, albo kilka krótszych serii, myślę tutaj o serii przynajmniej trzech zwycięstw rzędu, to wtedy od razu przekłada się to na wynik w tabeli. Natomiast jeśli też mogę powiedzieć, to może nie dokładnie co trzeba zmienić, ale jak ja będę chciał grać, to tak naprawdę będę próbował dalej forsować tę moją filozofię gry, czyli aby Wisła była zespołem, który chce grać w piłkę, który chce grać przede wszystkim ofensywnie. Każdy ma swoje jakieś metody, sposoby i pomysły. Ja dłużej zastanawiałem się po tej ofercie nad tym jaki pomysł byłby tutaj najlepszy, niż nad tym czy tę ofertę przyjąć. Aczkolwiek też wiem w jakim miejscu dzisiaj Wisła jest, bo jeśli ktoś myśli, że po zdobyciu Pucharu Polski, który był niewątpliwie dużym sukcesem, takie jest moje zdanie i tutaj myślę, że się z tym zgodzimy, to jeśli ktoś myśli, że mamy gotową drużynę na walkę w pierwszej lidze, to wydaje mi się, że jest to błąd. Moim zadaniem będzie, tak jak tutaj prezes wspomniał, zrobić wszystko, aby ten zespół dobrze funkcjonował i aby robił postęp w każdym kolejnym meczu, bo też chciałbym, aby wszyscy sobie zdawali sprawę, w jak trudnym momencie jesteśmy. Myślę tutaj o tym, że jest bardzo mało czasu na przygotowania. Za chwilę są mecze Superpucharu Polski w Lidze Europy niebawem zaczyna się liga. Tak naprawdę nie ma absolutnie wiele czasu. A jeśli chodzi o rozmowy, to zdecydowałem się szybko, bo po otrzymaniu informacji, że gdzieś tam mamy się spotkać, to w zasadzie przy tym pierwszym spotkaniu dogadaliśmy się. Później chodziło o sprawy czysto formalne, które trzeba było załatwić, a nie o jakieś przepychanki co do warunków, czy innych kwestii.
Jeszcze zanim Wisła oficjalnie poinformowała, kto będzie jej trenerem, Pan Prezes na Twitterze napisał, że co do priorytetów i wzmocnień poszczególnych pozycji to wizja klubu jest zgoda z wizją nowego trenera. Zdaję sobie sprawę, że to pewnie nie jest miejsce, gdzie padną konkretne nazwiska, natomiast o te pozycje chciałbym zapytać. Gdzie jest zdaniem Pana trenera ta najpilniejsza potrzeba, żeby te transfery przeprowadzić?
Kazimierz Moskal: - Rozmawialiśmy na ten temat i wiadomo, że ta nasza pierwsza rozmowa odbyła się nie tak dawno temu, więc gdzieś tam nie miałem wpływu na to jak tutaj działał dział sportowy, ale po tych rozmowach, które odbyliśmy mamy wytypowane nazwiska. Natomiast też wszyscy musimy sobie zdawać sprawę z tego, że od tego momentu, kiedy dany klub zainteresuje się konkretnymi zawodnikami i nawiąże kontakt z menadżerem, zawodnikiem, a dojdzie do finalizacji, to mija trochę czasu, a czasami gdzieś tam na czymś te rozmowy mogą się po prostu wysypać. I to niekoniecznie musi być wina po naszej stronie. Czasami te podejmowane decyzje, czy to bezpośrednio przez danego zawodnika, czy przez klub, albo menadżera, idą w tę lub w inną stronę.
Chciałem zapytać o odejście Alberta Rudé. Pan Prezes 4 miesiące temu zapewniał, że to koniec z "chwilówką" wśród trenerów, a teraz Pan tak trochę bez zająknięcia mówi o trenerze Moskalu, że przychodzi na 2 lata. Przepraszam, ale to brzmi niewiarygodnie w momencie, gdy średnia trenerów od 2019 roku, to jest 278 dni. Ja nie liczyłem w tym zestawieniu Mariusza Jopa, który pracował tu jednak tymczasowo, więc chciałem zapytać, czy Pan Prezes wierzy w to faktycznie, że tym razem wreszcie ta "chwilówka" się skończy? Sam Pan 4 miesiące temu powiedział, że to jest nawet patologią dla tych trenerów, praca w takich warunkach, przy takich krótkich zmianach. I drugie pytanie, czy odejście trenera Rudé było decyzją jednogłośną, czy na Radzie Nadzorczej mieliście na ten temat różne zdania?
Jarosław Królewski: - Widziałem, że to pytanie będzie skomplikowane, ale postaram się odpowiedzieć bardzo trafnie i precyzyjnie. Tak, uważam, że niezależnie czy mówimy o Jerzym Brzęczku, Radosławie Sobolewskim, trenerze Rudé, czy przyszłym trenerze Moskalu, czy o wszystkich innych wcześniej... Tak w polskiej piłce patologią jest, że my jako prezesi, opinia publiczna, kibice, przyzwyczailiśmy się do tego, żeby zwalniać trenerów. Po prostu w trakcie sezonu. O ile jeszcze rozumiem po dłuższej pracy, to jeśli chodzi o ocenianie trenerów w trakcie sezonu, w trakcie jego trwania, po jednym kwartale, czy dłużej, jest po prostu skandaliczne. I wywieranie presji na nich, próby rozliczeń, próby patrzenia na jakikolwiek projekt z perspektywy 4-5 miesięcy jest po prostu skandalem, jeśli chodzi o jakikolwiek intelekt, kogokolwiek, kto czymkolwiek zarządzał w przeszłości. Po prostu, tak uważam. Nie uważam, że cokolwiek w tym jest niewiarygodnego, bo proszę sobie pamiętać, że w każdym z tych przypadków ja byłem osobą, która do końca bardzo mocno wspierała trenerów po to, żeby kontynuowali swoją misję lub żeby zostali w tym klubie. Inną sprawą jest to, że często jest tak, że Myślę, że to wszystko są też ludzie i oni też widzą i obserwują rzeczywistość. Jeśli ze wszystkich stron mamy różnego rodzaju naciski, że kolejne pół roku, rok czy miesiąc będą wyglądały tak, a inaczej, ze strony tych różnego rodzaju sił, które są z boku, no to to są też ludzie, którzy podejmują decyzje często już nawet nie biorąc siebie pod uwagę, tylko biorąc pod uwagę okoliczności klubu, który respektują i szanują. I tak było w przypadku i Radosława Sobolewska i trenera Rudé. I to jest moim zdaniem też bardzo ważna sprawa. Jeśli mnie pan dzisiaj zapyta, to jeszcze panu raz odpowiem. Gdyby ode mnie to zależało i gdyby Radosław Sobolewski nie zdecydował się na rezygnację z funkcji trenera Wisły Kraków, to byłby dzisiaj trenerem prawdopodobnie Wisły Kraków, bo ja tak patrzę na projekty. Ja wolę zmieniać w ludziach, poprawiać coś, niż ich całkowicie zmieniać. To jest po prostu moja filozofia życiowa i kropka. To samo tyczy się Alberta Rudé. W związku z czym nie było konieczności dzisiaj, abyśmy podejmowali jakiekolwiek decyzje w sprawie trenera Rudé w kontekście jego odejścia, gdyż on o tym postanowił. Teraz bardzo ważna rzecz. Nie jest to coś, co będziemy oceniać w kontekście trenera, który dziś siedzi tutaj koło mnie, bo to jest świetna osoba. To jest osoba, która ma serce wiślackie. I ta osoba jest przede wszystkim też kompetentna, co nieraz też udowodni. Ale nie będąc hipokrytą w tym temacie, szczerze powiedziawszy, nigdy nie miał szansy kontynuować tego, co zrobił dobrze na samym początku swojej misji z poszczególnymi klubami. W związku z tym między innymi mój pomysł na pracę nowego trenera w klubie jest powiedzieć, że on ma więcej czasu i chciałbym, żeby Państwo się też do tego w jakiś sposób przyzwyczaili, że dopóki Pan trener będzie chciał być trenerem Wisły Kraków, to ja będę jako prezes zarządu dążył do tego, żeby on nim pozostał. I jeśli mi tu Pan zarzuca niekonsekwencje, no to zdecydowanie może nie jestem na tyle konsekwentnym, że nie rzucam się Rejtanem, nie próbuję zmuszać tych trenerów, żeby tutaj zostawali, tylko daje im wolną wolę. Ja uważam, że wolność wyboru jest bardzo istotna. Zdecydowali oba, że dochodzą z Wisły Kraków, Radosław Sobolewski i Albert Rudé, dlatego nie kontynuują swojej misji. I tyle.
Panie trenerze, bo ja bardzo szanuję Pana filozofię piłkarską, bo ona jest współznacząca z tym co się dzieje z Wisłą Kraków od lat. Natomiast diagnoza Wisły za ostatni sezon to jest 50 goli straconych. Czwarty najgorszy wynik w lidze. Czy da się pogodzić poprawę jakości bronienia całego zespołu z tym dobrym atakowaniem?
Kazimierz Moskal: No to jakby właśnie jest moje zadanie. Ja uważam, zawsze tak uważałem, że zespół powinien grać ofensywnie, atrakcyjnie, żeby ściągnąć kibiców, ale zespół buduje się od obrony, a dla mnie pierwszym obrońcą ma być napastnik i to ma być zawodnik, który będzie harował tak samo, jak każdy inny. Nie wyobrażam sobie, aby chcąc grać w ten sposób, w jaki ja mam zamiar zaproponować teraz Wiśle, ktokolwiek nie był zaangażowany na 100% w grę defensywną. Czasami można grać fantastycznie i stracić bramki takie, że po prostu przed nimi nie można się obronić. Nie wiem czy pamiętacie taki mecz za trenera Petrescu tutaj z Koroną Kielce, kiedy prowadziliśmy 1-0 i chyba w 89. minucie mieliśmy rzut rożny, gdzie Jean Paulista poszedł do rogu wybijać piłkę. W polu karnym był tylko Branko Radovanović i chyba 8 zawodników Korony przygotowanych na obronę, a pozostali nasi zawodnicy stali pod linią środkową, bo broniliśmy wyniku i dośrodkowanie było tak fantastyczne, najście Branko było tak fantastyczne, że strzeliliśmy bramkę na 2-0. Więc to są takie detale w futbolu, że czasami nie sposób się przed czymś obronić, ale nie ma innej drogi, jak właśnie poszukiwania tych rozwiązań i moja propozycja pójdzie właśnie w tym kierunku, żebyśmy wszyscy starali się bronić i wszyscy starali się atakować.
Powiedział Pan o tym, że pierwsza liga to specyficzna liga. Jakich zawodników potrzeba Wiśle, żeby osiągnąć zamierzony cel? Czy rozważa Pan kogoś z poprzedniej drużyny, czyli z ŁKS-u? Tam Daniemu Ramírezowi kończy mu się kontrakt. Czy może myśli Pan o tym, że on może dołączyć do Wisły Kraków?
Kazimierz Moskal: - Jakich potrzebuję zawodników Wisła, aby wpisać się w tą moją filozofię? Przede wszystkim muszą to być zawodnicy, którzy mają duży potencjał czysto piłkarski, ale to nie wszystko, bo tak samo bardzo ważne, czy są w stanie te zadania wypełnić, czyli to przygotowanie motoryczne musi być na dobrym poziomie. Chciałbym, żeby byli to zawodnicy inteligentni, bo role, które będą mieli przypisane, to nie będą takie role stricte, że skrzydłowy będzie miał biegać tylko po linii, odpowiadać za jednego zawodnika, więc muszą się wykazać inteligencją. O profesjonalizmie nie chcę tutaj mówić, bo jest to oczywiste na tym poziomie, ale chciałbym, żeby ten zespół też miał charakter, a przede wszystkim potrafił się poświęcić, bo w piłce nożnej, w ogóle w sporcie trzeba się czasami poświęcić. Nie mówię tutaj o poświęceniu się tylko i wyłącznie na murawie w czasie meczu, ale myślę o poświęceniu się w sytuacji, kiedy my nie mamy tych zawodników pod kontrolą, czyli jak ten zawodnik się prowadzi, co robi w domu, czy się wysypia, czy dba o to, żeby dobrze zjeść, zregenerować się i to wszystko jakby jest bardzo istotne. Jeśli będziemy mieli takich zawodników, świadomych zawodników. A do tego, jeśli uda nam się stworzyć dobry kolektyw, myślę tutaj o szatni, o dobrych relacjach, to jestem przekonany, że dobre wyniki przyjdą. Nie chcę powiedzieć, że już, bo tak jak powiedziałem, jesteśmy w trudnym momencie. Nie ułatwia nam wiele spraw ta sytuacja, ale tak sobie wyobrażam idealne środowisko do pracy. A Dani Ramírez? Bardzo cenię Daniego. To ja jakby w jakim stopniu dałem mu szansę pokazania się w polskiej lidze. Natomiast nie wydaje mi się, aby Dani był zainteresowany grą na poziomie pierwszej ligi, bo z tego, co gdzieś tam słyszałem, to jakieś tam propozycje, czy jego ambicje są też takie, żeby na tym wyższym poziomie występować, chociaż dzisiaj też gdzieś tam mignęła informacja, że ŁKS niewykluczone, że będzie chciał go jednak zatrzymać.
Pytanie o wyjazdy kibiców Wisły Kraków. Czy coś w tym temacie ruszy według Pana? Myśli Pan, że uda się coś ruszyć do przodu i będziemy mogli po prostu jeździć w zorganizowanych grupach na wyjazdy?
Jarosław Królewski: - Myślę, że coś się ruszy, natomiast na pewno to nie jest kwestia jakichś wybitnych formalnych uzgodnień, tylko to będą wszystko pewnie jakieś nieformalne decyzje. Trudno mi powiedzieć "tak lub nie", natomiast wydaje mi się, że jeśli miałbym dzisiaj powiedzieć w jedną albo w drugą stronę, to liczę, że kibice Wisły będą w jakiś tam sposób uczestniczyć w meczach swojej drużyny w przyszłym sezonie.
Czy może Pan powiedzieć dlaczego Szymon Sobczak odszedł? Sportowo się bronił, czy zdecydowały relacje międzyludzkie?
Jarosław Królewski: - Relacje międzyludzkie, zresztą żona mówi mi, że zawsze jestem nieludzki, więc nie budowałbym precedensów. Szymon Sobczak nie będzie piłkarzem Wisły Kraków tylko i wyłącznie z sportowego punktu widzenia. Tak został oceniony, tak wyszło z naszych danych i z analizy, którą przeprowadziliśmy. Nie tyczy się to tylko goli i asyst, ale ogólnego pojmowania tego, jak chcemy, żeby drużyna była i wyglądała. Ja abstrahując od tego, myślę, że to była decyzja bardziej kompleksowa, niż wszystkim się wydaje.
Chciałem zapytać o to, czy ma Pan już gotowy sztab swoich współpracowników? Czy ci, którzy dotychczas pracowali tutaj w Wiśle zostaną, czy będzie jakaś duża zmiana? Może jest już gotowy sztab? Jak pan trener w swoim warsztacie pracy zapatruje się na wykorzystywanie różnych danych informatycznych, które w Wiśle są znakiem firmowym? Czy Pan lubi takie zagadnienia, czy to pomaga Panu, jako trenerowi, w podejmowaniu decyzji?
Kazimierz Moskal: - Jeśli chodzi o te dane, to ja bym z tym nie przesadzał. Myślę, że czasami można tak kolokwialnie mówiąc przeładować czyjeś głowy, szczególnie zawodników. Te rzeczy jak najbardziej są potrzebne i można je wykorzystać, ale trzeba bardzo umiejętnie do tego podejść, bo liczy się to, co dany zawodnik prezentuje na boisku. Mnie irytują trochę te komentarze, nawet w czasie meczów, kiedy mówi się o tym, że właśnie dobiega końca pierwszy kwadrans, a w tym pierwszym kwadransie zespół nie strzelił bramki, albo stracił ileś tam bramek, albo nie strzelił jeszcze bramki po stałym fragmencie, albo z bezpośredniego rzutu wolnego. Dla mnie to absolutnie nie ma znaczenia. Liczy się wynik końcowy tak naprawdę i to jest ważne. Te statystyki rzeczywiście gdzieś tam, żeby się nimi podpierać może w wygodnym dla siebie momencie po rozegranym meczu, no to wtedy są przydatne, ale mnie najbardziej interesują jakieś takie rzeczy, które mają bezpośredni wpływ na to jak mecz przebiega, czyli ile zawodnik wybiegał, ile sprintów zrobił, jaką szybkość potrafi rozwinąć, jaką miał dokładność podań, ile tych podań, ile odbiorów. To są rzeczy, które są gdzieś tam na pewno interesujące dla mnie. A jeśli chodzi o sztab, to miałem okazję spotkać się z niektórymi członkami sztabu, bo jak zapewne wiecie, to jest czas urlopu i ja też to doskonale rozumiem. W poniedziałek spotykam się znowu z kolejnym. Myślę, że rewolucji nie będzie. Mam swój jakiś tam pomysł, żeby coś tam wprowadzić nowego, ale to też tak jak i z transferami. Myślę, że rozmowy dopiero, czy najbliższe dni pokażą, czy uda się to przeprowadzić. Tak jak powiedziałem, rewolucji na pewno wielkiej nie będzie, aczkolwiek myślę, że to ja będę miał większy wpływ na to, co się będzie działo w naszej pracy, niż żebym ja się sugerował tym, co oni wcześniej robili. Zawsze też wychodziłem z założenia, że danym klubie powinni być ludzie, którzy stanowią jakąś ciągłość w pracy i to nie jest trudne wziąć i wywalić wszystkich. Pewnie to jest proste, ale sztuką jest też, żeby gdzieś tych ludzi sobie tak urobić, żeby ta praca przynosiła efekt.
Prezes wyliczył, że w lipcu Wisłę prawdopodobnie czeka siedem meczów. Jeśli w Pucharach udałoby się przejść jakąś rundę, to sierpień będzie podobny. Wygląda na to, że tak koło września przynajmniej jedną trzecią drużyny będzie Pan miał mniej lub bardziej... kontuzjowaną. W jaki sposób się przed tym zabezpieczyć?
Kazimierz Moskal: - Jest to na pewno, który się wiąże z tym, o czym mówiłem na początku, że ten czas nie jest łatwy, bo rozpoczynamy przygotowania 17 czerwca. 20 czerwca wyjeżdżamy na obóz, z którego wracamy 28 czerwca i tak naprawdę od następnego tygodnia pewno będziemy się przygotowywać już do pierwszego meczu, czyli uda nam się rozegrać może dwa-trzy sparingi, jeśli los będzie dla nas łaskawy i trudno przewidzieć, jak to wszystko będzie przebiegało. Jest to na pewno duże wyzwanie, tak jak powiedziałem, ten lipiec jest niesamowicie wymagający, stąd ja nie chcę apelować absolutnie o żadne "100 dni spokoju", ale musimy sobie wszyscy zdawać sprawę z tego, że to będzie bardzo trudny okres, no i cała sztuka będzie znowu polegała na tym, aby mieć po pierwsze zespół na tyle dobry kadrowo, jeśli chodzi o liczebność, ale też sztab, który zrobi taką robotę, żeby nad tym wszystkim panować, żeby właśnie nie dochodziło do tych jakichś przeciążeń. Jeśli będą to urazy mechaniczne, no to na to też nie mamy wpływu, ale jeśli będą to jakieś sprawy mięśniowe, przeciążeniowe, no to pewnie my będziemy musieli gdzieś tam się uderzyć mocno w piersi.
Panie Prezesie, gdy zimą szukał Pan trenera, pewnie z 90% osób mówiło Panu, żeby wziął Pan szkoleniowca polskiego, znającego ligę. Nie chciał Pan za bardzo tego słuchać i powiedział Pan wówczas, że z większością tych kandydatów Pan rozmawiał, więc podejrzewam, że rozmawiał Pan też z Kazimierzem Moskalem? Dlaczego wówczas nie skusił Pan się na jego zatrudnienie?
Jarosław Królewski: - Zdecydowanie jest tak, że ja staram się zawsze rozmawiać z trenerami, których uważam, że dla Wisły byliby dobrą opcją. Nie ma co ukrywać, że w przeciągu mojego bycia prezesem Wisły Kraków staram się przede wszystkim rozmawiać z trenerami, o których wiem, że daliby coś Wiśle Kraków. I oczywiście rzecz ujmując obecny trener jest wśród nich. Był wśród nich też trener Papszun, czy był wśród nich trener Skorża. I myślę, że to jest naturalne, że tak się dzieje. Natomiast podejmuje się decyzję wierząc w swój paradygmat. Na tamten moment z mojej perspektywy, abstrahując od oczywiście kwestii dotyczących potem egzekucji pewnego rodzaju działań, zdecydowaliśmy się na trenera, który moim prywatnie zdaniem miał budować jakąś wizję drużyny, czy też zespołu, klubu, która jest zbieżna z tym, co się będzie w przyszłości gdzieś. I teraz to jest bardzo ważne - nie jest tak, że nowy trener Wisły Kraków, który oczywiście też był prześwietlony przez nas we wszystkich innych systemach, gdyby nie świecił się "na zielono", to nie siedziałby tutaj po lewej stronie dzisiaj. Mówiąc bardzo brutalnie. Oczywiście przepraszam, ale to tak mam niestety. Natomiast po prostu taką decyzję podjęliśmy wówczas z pełną konsekwencją, z czym ona będzie związana. I ja uważam, że my lubimy w piłce nożnej wziąć, cofnąć się w przeszłość, wybrać jeden element emergentny, wyrzucić go i powiedzieć, że wtedy by wszystko działało lub nie działało. Przez to pewnie tak sobie radzimy potem w piłce krajowej, jako reprezentacja Polski. Ale tak nie jest. Nie da się z przeszłości wybrać dwóch rzeczy, usunąć je i wierzyć, że ta przeszłość skończyłaby się dokładnie tak, jak byśmy chcieli. Tak naprawdę ta przeszłość jest niewiadomą. Praktycznie taką samą, jak dostajemy na co dzień. W związku z czym, jeśli mnie pan dzisiaj chce wprowadzić w takie zakłopotanie i zapytać, czy ja tego wyboru żałuję? To absolutnie go nie żałuję, bo to nie działa w taki sposób, że my po wyborze post hoc, post mortem możemy stwierdzić, że pewna decyzja była dobra, zła. Zresztą generalizowanie u nas w tym społeczeństwie jest dobrą cechą. Dlaczego o tym mówię? Mówię o tym przede wszystkim dlatego, że podejmując jakieś decyzje, taką na przykład jak dziś w kontekście nowego trenera, subskrybuje się w pewną wizję i mogą się one w jakiś tam sposób różnić. Te wizje mogą się tak naprawdę w wielu aspektach różnić diametralnie. Natomiast w przypadku Wisły Kraków w kontekście tego, jak Wisła chce grać, czyli grać piłkę ofensywną, grać wysokim pressingiem, czy innymi cechami, wcale jakby ta myśl nie jest w jakiś tam sposób bardzo mocno porzucona. Oczywiście rzecz ujmując, my zawsze możemy rozmawiać o metodykach i technikach, zawsze możemy się różnić w kontekście tego. Natomiast myślę, że wszystkim bardzo zależy na tym, żeby Wisła Kraków wróciła do Ekstraklasy. W zeszłym sezonie udało nam się zrobić wiele fajnych rzeczy, ale nie udało nam się zrobić tej najważniejszej. W związku z czym, nawet w tej słynnej sztucznej inteligencji, którą tak naprawdę często cytujecie, jedni bardziej ją rozumieją, drudzy mniej, istnieje jakby pewnego rodzaju poziom iteracji, który trzeba przejść, zanim ta sieć neuronowa się czegoś nauczy, więc jakby to jest normalne i ja patrzę na to w sposób po prostu takiego głębszego eksperymentowania po to, żeby ta Wisła Kraków w przyszłości performowała. Ja myślę, że w kontekście tego, co trener mówił, my mieliśmy jedną długą dyskusję na temat jego roli. Myślę, że ja bardzo sobie mega cenię wolność. Uważam, że bez wolności tak naprawdę nagle człowiek zaczyna brać odpowiedzialność za kogoś decyzję, co nie jest słuszne, nie jest dobre. Więc jedną rzeczą, którą na pewno trener dostanie ode mnie od strony w cudzysłowie zarządczej jest to, że będzie miał wolność wyboru. I to jest moim zdaniem bardzo kluczowe dla każdego, kto w tej Wiśle chce funkcjonować i funkcjonować gdzieś tam z sukcesem. W związku z czym nie podzielam takiego wracania do przeszłości i takiego mówienia, bo wiele osób mówiło mi, że ten zawodnik nie pasuje, tamten nie pasuje, bo tak naprawdę moglibyśmy dojść do jeszcze większych, ciekawszych głupot w kontekście tego, jak wielu znawców futbolu typowało różnego rodzaju inne fenomeny w tymże futbolu. A jeszcze jedna rzecz, oby było tak, i życzę to sobie i trenerowi i nam wszystkim, żebyśmy mogli powiedzieć, że po roku, po dwóch latach, nawet po trzech, pan trener osiągnął wszystko, co sobie tutaj dzisiaj zaplanowaliśmy, ale żebyśmy byli też ludźmi, gdy się to nie uda, bo to jest dużo ważniejsze niż to, żeby być z kimś, gdy się udaje.
Czy trener Kazimierz Moskal wyobraża sobie Wisłę, w której w nowym sezonie grać będzie powiedzmy siedmiu, ośmiu, w pierwszej jedenastce, powiedzmy że Słowaków? Bo my przerabialiśmy wersję hiszpańską w ostatnich miesiącach. Było to takie pewnego rodzaju moim zdaniem zachwianie profilu narodowościowego. Czy trener Kazimierz Moskal taką sytuację dopuszcza, jak będzie siedmiu fantastycznych Słowaków, to będą grali w pierwszej jedenastce?
Kazimierz Moskal: - To zależy od tego, jaką kadrę będziemy mieli. Odpowiem inaczej. Ja chciałbym bardzo, żeby w pierwszej jedenastce Wisły grało przynajmniej 6-7 Polaków, ale to jeszcze raz powtórzę, dla mnie będą grali ci, którzy w danym momencie są najlepsi, a kogo będziemy mieli w szatni, tego jeszcze na dzień dzisiejszy do końca nie wiemy.
Jarosław Królewski: - Na pewno nie uda się nam ściągnąć w tak krótkim czasie siedmiu Słowaków.
Moje pytanie dotyczy Pana spotkania z Albertem Rudé. Na ile to była to taka kurtuazyjna wizyta, spotkanie? Przy okazji udało się nakręcić scenę do filmu, a na ile panowie porozmawialiście na temat tego, jak ta drużyna funkcjonowała i gdzie są jej duże problemy?
Kazimierz Moskal: - Myślę, że to jest normalna rzecz, jeśli jesteśmy ludźmi i ja jestem człowiekiem bardzo otwartym, chociaż mogę sprawiać czasami inne wrażenie. Trener Rudé akurat był w klubie w momencie, kiedy ja też byłem. Trudno było się nie spotkać i przy okazji w obecności prezesa zamienić parę słów. Natomiast powiem tak, nie robiłem nigdy czegoś takiego, żeby spotykać się z byłym trenerem i próbować wyciągnąć to co on myśli tak naprawdę o drużynie i jakie są jego wnioski, no bo to ja jestem tutaj dzisiaj na tym miejscu i moje zadanie jest takie, żeby własnym okiem spojrzeć na ten zespół i po swojej myśli go zbudować. Trener Rudé powiedział dwa zdania na temat drużyny oczywiście, ale pozwólcie, że zostanie to między nami trenerami i prezesem, bo myślę, że nie ma sensu o tym zupełnie mówić.
Czy podczas negocjacji z Prezesem Królewskim pojawił się też temat, żeby danych zawodników na przykład nie sprzedawać? I czy takim piłkarzem jest dla trenera Rodado? Czy wokół Ángela będzie Pan chciał budować siłę tej drużyny?
Kazimierz Moskal: - Oczywiście, że tacy zawodnicy jak Rodado, który ma duży wpływ na zespół, są kąskiem na rynku piłkarskim i też musimy sobie zdawać sprawę z tego, że każdy zawodnik, który bardzo poważnie traktuje uprawianie sportu, piłki nożnej, chciałby grać na najwyższym poziomie. To jest normalne, trzeba to zrozumieć, a my ze swojej strony chcemy takich zawodników zatrzymać, ale czasami ta chęć wypromowania się, czy spróbowania własnych sił w trochę lepszej lidze, na wyższym poziomie i co za tym idzie siła pieniądza jest większa u kogoś innego i stąd są te ruchy transferowe, ale myślę, że my tutaj ze swojej strony, jako klub, będziemy robili wszystko, aby Ángel został z nami.
Czy potwierdza Pan, że na początku tygodnia domknięto sprawę finalizacji współpracy z dyrektorem Kiko Ramírezem. Czy jest pan usatysfakcjonowany ostatecznym kształtem tego porozumienia? Co dalej z synem dyrektora Ramíreza, który grał w rezerwach? Czy odchodzi i to jest naturalne, czy tutaj będzie jeszcze jakaś inna decyzja?
Jarosław Królewski: - Tak, mamy zamknięte porozumienie z panem Kiko Ramírezem. Ja mu bardzo dziękuję za pracę, którą wykonał w tym okresie czasu, kiedy był w Wiśle Kraków. Absolutnie jestem usatysfakcjonowany. Mamy jeszcze kilka rzeczy, w których będzie pomagał, bo mamy parę rzeczy transferowych do ogarnięcia. Tak jak pani powiedziała, w kontekście pewnego rodzaju wietrzenia szatni. Jeśli chodzi o syna Kiko Ramíreza, to z tego co wiem, zbliża się do pełnoletności i myślę, że jest osobą, która w jakimś tam aspekcie decyduje za siebie, a za rolę jego w klubie decydują trenerzy, których mamy w zespole i myślę, że to będzie decyzja merytoryczna, a nie, że tak powiem, personalna. Myślę, że to musimy w taki sposób zbudować. Tak jak powiedziałem z jednym z wywiadów, no z tego co wiem, trenerzy są zadowoleni, natomiast to będzie ich po prostu decyzja, myślę, że która zapadnie wkrótce, jaki będzie jego dalszy los, bo wiemy na jaki okres czasu był po prostu w klubie?
Czy któryś z tych zawodników, którzy już zostali w kadrze Wisły, bo trochę już ją przewietrzono, Pana zdaniem jest zawodnikiem, z którego można wyciągnąć dużo więcej, niż pokazywał w poprzednim sezonie i ma Pan pomysł na pewnych zawodników, na to, żeby ten większy potencjał pokazali?
Kazimierz Moskal: - Moje zdanie jest takie, że zawsze trzeba starać się być lepszym. Każdy zawodnik, niezależnie od tego w jakim jest wieku, może się poprawić. Myślę, że takim najlepszym przykładem jest to, jakbyśmy oceniali zawodników Wisły, nie chcę tutaj wymieniać nazwisk, ale na podstawie meczów w Pucharze Polskim, a w lidze, więc tutaj jak najbardziej uważam, że każdego z nich stać na to, aby zrobić jeszcze coś więcej.
Do Wisły wrócić ma kilku zawodników z wypożyczeń, czy chciałby Pan ich sprawdzić, czy też decyzje odnośnie ich przyszłości zostały już podjęte?
Kazimierz Moskal: - Są to zawodnicy, którzy są naszymi zawodnikami, więc muszę się im przyjrzeć i dopiero będziemy podejmowali decyzję. Też nie oczekiwałbym, że przyjdzie wielu piłkarzy. Jak tutaj powiedzieliśmy, chcemy ten zespół, czy ja mam taki plan, aby ten zespół po swojemu budować, ale to nie znaczy, że ma przyjechać wagon piłkarzy już teraz w czerwcu i my z tego będziemy wybierać. Generalnie ustaliliśmy tak z działem sportowym, że lepiej wziąć, znaleźć mniej lepszych jakościowo piłkarzy, niż sprowadzić większą liczbę, ale o jakimś średnim potencjale. Co też oczywiście nie daje gwarancji, że ci, którzy przyjdą, będą tutaj odgrywali pierwszoplanowe role, ale jeszcze raz, jakość jest jakby tutaj priorytetem.
Wczoraj pojawiła się informacja w mediach na temat Oliviera Sukiennickiego. Potwierdził ją również Pan Prezes.
Jarosław Królewski: - To wymaga głębszego komentarza, żeby Państwo zrozumieli też pewne procesy, bo oczywiście ja zdaję sobie sprawę, że według wielu sport Wiśle Kraków nie istnieje na żadnym poziomie. To trochę sprecyzuję to, w jaki sposób istnieje. My przede wszystkim od pewnego czasu, o czym mówiłem, z dużą intensywnością od stycznia budujemy swoje struktury, które mają pomagać w wyborze kolejnych zawodników, którzy trafią do Wisły i zarówno jeśli chodzi o dane, analizę wideo, czy cały proces, który się gdzieś po prostu u nas znajduje. Tyczy się również tego faktu to, że mamy też drugą drużynę teraz, mamy więcej możliwości. Nasza CLJ-ka się również utrzymała, więc jakby od tej strony jesteśmy bardziej atrakcyjni, niż mogłoby się wydawać. I my tak naprawdę wykonaliśmy bardzo dużą pracę, zarówno takiej osobowej, scoutingowej, jak również związanej z tym, jak przyszykujemy bazy różnego rodzaju zawodników. Oczywiście wielu z nich czekało na ten ostatni moment, w której lidze będziemy grać, bo jednak nie ukrywamy, że dla managerów, czy zawodników to jest istotne i to też ma głębokie znaczenie na kontynuację tego, co jest naszą preferencją i czy ktoś jest w stanie się w klubie znaleźć. Są takie decyzje, które są dla nas istotne z punktu widzenia przyszłości Wisły Kraków, dotyczące na przykład inwestycji w młodzież, w szczególności tą bardzo zdolną i między innymi Oliver jest jednym z efektów tejże pracy, czyli obserwowaliśmy go bardzo długo, nie przez pryzmat jednego, dwóch meczów i tym podobne. Jest to dla nas, wydaje się, że zawodnik, którego przynajmniej teraz, bo jeszcze nie mamy spełnionych wszystkiego formalnie, czyli podpisu pod umowami, chcielibyśmy zainwestować czas i wydaje się, że on również bardzo prawdopodobnie jako osoba, która jest ambitna, będzie chciał w przyszłości dołączyć do większego klubu. No i chcielibyśmy, żeby tym klubem była pewnie Wisła Kraków. I my mamy takich analiz zrobionych bardzo wiele. To nie jest jedyny piłkarz, którego obserwujemy w sposób bardziej metodyczny. Są też inni piłkarze, z którymi też oczywiście rozmawiamy. Z częścią oczywiście z nich takie rozmowy zaczęliśmy wcześniej, jeszcze zanim trener został ogłoszony. Natomiast nie zmienia to faktu, że to są młodzi zawodnicy, w których chcemy po prostu inwestować. Czy poprzez bycie blisko pierwszej drużyny, poprzez wypożyczenia, czy też inne aspekty tej działalności.
Czy jest szansa, że Ángela Rodado zostanie w Wiśle Kraków w kolejnym sezonie? Jak przebiegają rozmowy z agentem Ángela Rodado? Bo ma ważny kontrakt, ale pewnie jakieś oferty się pojawiły, a jeśli nie, no to być może jakieś się pojawią?
Jarosław Królewski: - Ja przede wszystkim bardzo cenię to, co Ángel zrobił dla Wisły Kraków na wielu poziomach. Myślę, że spędziłem kilka dni w ostatnim miesiącu na intensywnych rozmowach i to "face to face" z jego menadżerem, jak i z samym Ángelem. Będziemy spokojnie obserwować jakie oferty przyjdą do Wisły Kraków. Myślę, że wybierzemy optymalne rozwiązanie dla wszystkich stron. Znamy ambicje Ángela, wiemy, jak dużo znaczy dla Wisły Kraków, natomiast podchodzimy do tego bardzo pokornie. Zobaczymy, co przyniosą kolejne dni, tygodnie. Obecnie piłkarze są, jak wiemy, na wakacjach. No i zobaczymy, co będzie efektem tego. Natomiast Wisła Kraków, przede wszystkim, niezależnie, czy to jest Angel, czy jakikolwiek inny zawodnik, bo proszę pamiętać, że mamy też innych zawodników, których, brzydko mówiąc, los w przyszłości bliżej nie jest znany, bo mamy też Marka Carbó, mamy Josepha Colleya, mamy Kacpra Dudę, mamy Ángela Rodado. No i dzisiaj, szczerze powiedziawszy, musielibyśmy powiedzieć, że możemy się spodziewać prawdopodobnie ofert za każdego z nich w tym okienku transferowym. No i musimy być na to wszystko przygotowani, mieć swoje priorytety w tym zakresie. No i jesteśmy na to przygotowani. Natomiast inną sprawą jest to, że wszyscy ci zawodnicy mają kontrakty. No i Wisła Kraków przede wszystkim będzie myślała w tym aspekcie o tym, żeby te kontrakty realizować. Oczywiście z poszanowaniem ambicji sportowych wszystkich tych zawodników.
Chciałem zapytać o czterech piłkarzy. Kamila Brodę, Bartosza Jarocha, Igora Łasickiego i Bartosza Talara. Kończą się ich kontrakty. Jaka będzie decyzja w ich sprawie? Czy została ona już podjęta? Czy zostaną w Wiśle Kraków? Czy jednak Wisła się z nimi pożegna?
Jarosław Królewski: - Bartosz Jaroch, Igor Łasicki - mimo, że nie mam jeszcze ogłoszonych tych kontraktów, mają już te kontrakty podpisane. W przypadku Bartka Talara i Kamila Brody złożyliśmy oferty nowych kontraktów.
Mam pytanie o Kiko Ramíreza i w ogóle o funkcję dyrektora sportowego. Kto teraz będzie odpowiadał za transfery i czy kadra będzie budowana z myślą o grze na trzech frontach, czy jednak przede wszystkim rozgrywki ligowe będą tym priorytetem?
Jarosław Królewski: - Myślę, że najbardziej precyzyjną odpowiedzią będzie jeśli powiem, że dla nas kluczowe będą rozgrywki ligowe. To, co uda się nam oczywiście zbudować w Pucharze Polski czy też w pucharach europejskich to traktujemy jako dodatek. Nie możemy sobie jako Wisła Kraków pozwolić na to, żeby zbyt mocno inwestować pod puchary europejskie, no bo po pierwsze nie jesteśmy w stanie tego zrobić od strony finansowej, po drugie myślę, że to nie byłoby zbyt racjonalne. W przypadku dyrektora sportowego będziemy bardzo powiedziałbym w sposób zaawansowany, ale też precyzyjnie przyglądać się temu, kto przyszłym dyrektorem sportowym Wisły Kraków mógłby być. Myślę, że dzisiaj mamy na tyle dobrze zbudowane procesy wewnątrz, jeśli chodzi o scouting, przegląd zawodników, plus to, w jaki sposób angażujemy lub będziemy chcieli zaangażować nowego trenera, czy też sztab szkoleniowy w konkrecie wagi tych głosów, które będą istotne. Na tę chwilę jakby wydaje się nam, że jest wystarczające, natomiast oczywiście, że jest tak, że mamy w głowie rekrutację, szukamy, sprawdzamy, weryfikujemy te powiedziałbym CV, które gdzieś tam są w naszych głowach. No i być może w niedługim czasie taka osoba na tej pozycji się po prostu pojawi. Jak Państwo wiedzą jest wiele różnych modeli pracy działów tego typu. Jest taki na przykład jak w Tuluzie, gdzie ten dyrektor sportowy nie istnieje. Są też takie bardziej powiedziałbym klasyczne, w których istnieje. Mi się prywatnie wydaje, że akurat w naszym klubie taki dyrektor sportowy powinien jako funkcja egzystować. Natomiast nie jest też tak, że my teraz rzucimy wszystko, żeby nagle wybrać dyrektora sportowego po to, żeby w jakiś tam sposób robić rewolucję na szybko. Mamy nowego trenera. Myślę, że on też to, co zrobił w ostatnim tygodniu, to też bardzo dziękuję. To odbył też spotkania z naszym działem scoutingu, czy z naszym działem danych, przekazał nam, w jaki sposób on chce grać, jak te modele mamy zmodyfikować, tak żeby to wszystko, co podlega naszym weryfikacjom, już bardziej było zbliżone do tego, co trener wymaga. Natomiast oczywistym jest to, że głos trenera będzie najistotniejszy na koniec dnia. I zawsze tak było. Oczywiście rzecz ujmując, wewnątrz sztabu to trener będzie decydował, jak będzie angażował pozostałych asystentów do tego, żeby wypowiadali się na tematy poszczególnych zawodników. Mnie osobiście bardzo cieszy, jak ktoś ma bardzo precyzyjną wizję tego, co chce robić, a trener ma bardzo precyzyjną wizję tego co chce robić na boisku i też jestem zdania, że jakość w tym wypadku jest ważniejsza niż liczba zawodników w ostatecznym rozdaniu, więc mam nadzieję, że przystąpimy do tych najbliższych tygodni bardzo skoncentrowani i postawimy na takich zawodników, którzy będą nam dawać jakość od pierwszego dnia.
Kontynuując wątek transferów, jak duży będzie miał Pan głos w sprawie wzmocnień? Pamiętam taką Pana wypowiedź chyba z Canal+, że druga linia ŁKS-u była mocno osłabiona względem tego stanu, gdy awansowaliście. Czy będzie Pan w pełni odpowiedzialny za kształt budowy nowej drużyny, pod kątem właśnie transferów, wzmocnień, bo ma Pan spore rozeznanie na rynku pierwszej ligi, czy Ekstraklasy?
Kazimierz Moskal: - Muszę mieć decydujący głos, natomiast to nie w takim sensie, że chcemy stworzyć taki schemat, który będzie kilka osób zaangażowanych w tą decyzyjność i ta moja siła głosu powinna być największa, ale to nie może być tak, żebym ja też storpedował zdanie pozostałych ludzi, którzy też na piłce się znają, więc tutaj to będzie istotne, żeby każdy w obiektywny sposób wypowiedział swoje zdanie i wziął odpowiedzialność za to, czy dany zawodnik pasuje nam, czy nam nie pasuje. Wyobrażam sobie też tak, że to będzie właśnie gdzieś tam raportowane, żeby później można było w każdej chwili sprawdzić, żeby nie było tak, że ja tego zawodnika nie chciałem, ja byłem przeciw. To na pewno nie pomoże nam w tym, że będziemy nieomylni, ale ta odpowiedzialność będzie na sztabie można powiedzieć, na ludziach, którzy są ściśle odpowiedzialni za tę działkę stricte sportową.
Pan Prezes Królewski mówił, że rozgrywki ligowe będą kluczowe. Pan wielokrotnie, Panie trenerze powiedział, że jesteście w trudnym momencie, natomiast Superpuchar Polski i początek w europejskich pucharach to też jest dla Pana taka szansa, żeby albo zacząć z przytupem, albo ewentualnie, już gdzieś z takiej pozycji, powiedziałbym, trochę gorszej rozpocząć. Czy też ten początek sezonu będzie determinował trochę waszą pracę, bo zawsze się mówi, że końcówka w pierwszej lidze jest ważna, to są mecze przed barażami, czy już same play-offy, natomiast w waszym przypadku też jednak kluczowy będzie start sezonu. Czy to też zmienia wasze postrzeganie?
Kazimierz Moskal: - Ale tutaj też na początku prezes powiedział, że naszym jakby głównym takim celem, zadaniem, czy myślą przewodnią powinno być to, żeby jak najlepiej przygotować się do każdego kolejnego meczu. Ja z mojej strony bardzo jestem wkurzony, kiedy w meczu sparingowym ta gra, ta filozofia, koncepcja gry nie układa się tak, jak ja bym chciał i w sparingach chcę też wygrywać. Chociaż to nie ma żadnego, moim zdaniem przełożenia na to, co się później będzie działo w sezonie. Różne są teorie, czasami gdzieś tam ktoś mówi, że jak w sparingach nie idzie, to w lidze się właśnie to zmieni, a kto inny mówi, że jeśli w sparingach właśnie dobrze idzie, to w lidze będzie słabo. Moje zdanie jest takie, że do każdego właśnie meczu powinniśmy się przygotowywać osobno i myśleć tylko o każdym najbliższym meczu. Trudno sobie wyobrażać, że biorąc tak bardzo dosłownie słowa prezesa, że nas zainteresuje tylko liga, czyli wychodzimy spotkanie europejskich pucharów i tylko czekamy, żeby się skończył mecz? Musisz dać siebie 100% i starać się pokazać to, co masz najlepszego, grać po prostu o najlepszy wynik.
Wspomniał Pan na początku o tym szybszym biciu serca. I to już któryś raz, kiedy Pan tutaj zespół obejmuje, teraz po latach, Czy to, że był pan ważną postacią jako piłkarz, kapitan, to pomaga w pracy? Czy trochę może utrudniać? Czy nie ma najmniejszego znaczenia, gdy jest się profesjonalistą i pracuje się w Wiśle, w ŁKS-ie, czy w Sandecji?
Kazimierz Moskal: - Czy nie ma znaczenia, gdzie się pracuje? Myślę, że presja jest wszędzie, ale są miejsca, do których wraca się właśnie z tym biciem serca przysłowiowym. I wtedy czuję się na pewno dużo większą odpowiedzialność i w moim przypadku na pewno tak jest. Czy to, że było się kiedyś już tutaj trenerem, a wcześniej zawodnikiem pomaga czy nie? Myślę, że w jakimś sensie pomaga, bo myślę, że nie jestem aż tak stary, żeby obecni zawodnicy, przynajmniej niektórzy nie pamiętali, że jednak grałem na jakimś poziomie w piłkę i wtedy wydaje mi się, że też łatwiej jest dotrzeć do zawodników, bo mówi do nich osoba, która wie czym to się przysłowiowo "je". Ale tak jak mówię, tutaj w piłce, w sporcie liczy się wynik, a nie to, kim się było parę lat temu, albo co się parę lat temu osiągnęło. Więc nie patrzę na to, co do tej pory mogłem tutaj zrobić, co osiągnąłem jako zawodnik, ale myślę o tym, aby ten zespół w tym najbliższym sezonie tutaj prezentował się naprawdę dobrze pod względem takim sportowym, piłkarskim.
W "Gazecie Krakowskiej" kilka dni temu pojawiła się taki wątek jeszcze o trenerze Rudé i taka informacja, że "kropką nad i" tego, żeby jednak współpracę zakończyć było oświadczenie grupy Ultras Wisła, które dość jasno wyartykułowało co sądzi o zarządzaniu klubem, o trenerach. Chciałem zapytać, jak Pan się do tego odniesie i czy rzeczywiście stanowiska kibiców, ale też wcześniej Socios Wisła, miały wpływ na te decyzje o rozstaniu?
Jarosław Królewski: - Jeśli chodzi o decyzje, to musiałbym pewnie porozmawiać z Albertem, bo on podjął decyzję taką, a nie inną. Być może tak, być może nie? Ja osobiście prywatnie uważam, że tego rodzaju oświadczenia zawsze pewnie są jakimś tam powiedziałbym expose społeczności. To jest też tak, że jakby nie było, piłka nożna to jest pewnego rodzaju, to są jakiegoś rodzaju igrzyska, to jest jakieś koloseum, to jest jakaś rozrywka również dla tych ludzi, ale też coś, co jest dla nich bardzo ważne. I na pewno nie jest tak, że my, czy ja jako osoba zarządzająca klubem, przechodzę obok nich obojętnie, bo to myślę, że to nie o to chodzi, nie po to robimy sport, nie po to bawimy się to wszystko, żeby ludziom, że tak powiem, utrudnić cieszenie się z tego, czy też przywiązanie do klubu, który jest dla nich istotny. Myślę, że też wiele razy państwu podkreślałem, że ja myślę, że najgorszą rzeczą jest obojętność na koniec dnia. Druga sprawa jest też taka, że po prostu mi na tych wszystkich ludziach zależy, więc myślę, że trudno byłoby powiedzieć Panu, że no nie, kompletnie nie ma znaczenia dla mnie zdanie Socios, kompletnie dla mnie nie ma znaczenia zdanie, nie wiem, trybun i tym podobne. Oczywiście, rzecz mówiąc, ja mogę się zgadzać lub nie zgadzać na formę, mogę się zgadzać lub nie zgadzać co do szczegółów tego, mogę zgadzać się, nie zgadzać co do obiektywizmu, ale myślę, że no każda z tych rzeczy jest jakimś tam, powiedziałbym sygnałem i też wskazówką dla nas, co robimy, czego nie powinniśmy robić. Oczywiście jest też tak, że czasami jest oczywiście, nie mówię teraz o tych konkretnych oświadczeniach, żeby tutaj mnie nie łapać za słówka, ale czasami te reakcje są w jakiś tam sposób przesadzone i myślę, że takie powiedziałbym pozbawione racjonalności i nie ma co tego ukrywać. Myślę, że tak jest, po prostu tak jest i myślę, że dla niektórych trenerów to jest łatwiejsze, trudniejsze.
żeby się po prostu przystosować. Natomiast jest to klub z taką tradycją, z taką powiedziałbym historią, że trzeba po prostu też sobie zdawać sprawę, jak może być i jak duża presja tutaj jest. I nie mówimy tutaj o tej takiej przysłowiowej presji z mediów społecznościowych, że ale jaka presja przecież, od tylu lat jakby wielu rzeczy nie zrobiliście, nie wygraliście, tylko mówię takiej ogólnej, że człowiek po prostu czuje duży respekt wobec tego, jak wygląda ta społeczność, jak wyglądają Państwo dziennikarze, jak komentują tę rzeczywistość. I to nie jest tak, że człowiek, czy jest się piłkarzem, czy jest się trenerem, czy jest się prezesem zarządu, że przychodzą Państwo do domu i sobie myślą, o tak, mamy to wszystko, brzydko mówiąc, w cudzysłowie, gdzieś i nie przechodzimy obok tego obojętnie. Myślę, że to też tak wygląda. Ja myślę, że abstrahując od tego, co myślimy, mówimy, decyzja trenera Rudé, wcześniej decyzja Sobojewskiego, była decyzją, która po prostu była też w jakimś tam aspekcie, formą szacunku do tego, co i jak duży ten klub jest, jakby rozumienia tego, jak wygląda presja i z jaką presją przyjdzie grać zawodnikom, czy też pracować trenerowi i akceptacji na przykład tej rzeczywistości i nie poświęcania tak naprawdę jej stanu na rzecz swojego ego. Więc ja bym to bardzo też mocno gdzieś tam docenił, natomiast też bym jakby nie popadał w jakieś skrajne tutaj gdzieś tam emocje, bo uważam, że ostatecznie, jak mówię, każdemu w tej społeczności bardzo zależy na tym, żeby klub się rozwijał. Zawsze w różnego rodzaju społeczeństwach demokratycznych taka kontrola nieformalna, która polega na tym, że możemy się wypowiadać, z mojej perspektywy była ważna i jest ważna i ja tutaj nie będę próbował rozliczać kogoś z ich zdania, natomiast to tak jak mówię, mogę sobie z czymś zgadzać czy nie, jeśli chodzi o szczegóły, natomiast myślę, że na pewno nie można powiedzieć, że takie rzeczy nie mają wpływu na ludzkie myśli, bo to po prostu byłoby kłamstwo.
Redakcja
Tagi:
Zobacz także:
- « Bartosz Jaroch i Igor Łasicki na dłużej z Wisłą
- « Transmisja konferencji prasowej trenera Kazimierza Moskala
- « 17 czerwca start przygotowań piłkarzy Wisły do nowego sezonu
- « Olivier Sukiennicki pierwszym letnim transferem Wisły?
- Wisła zagra mecz sparingowy z Puszczą Niepołomice »
- Fotogaleria: Kazimierz Moskal trenerem piłkarzy Wisły Kraków »
- Dominik Sarga i Jakub Madej na dłużej w Wiśle »
- Amp Futbol: Polska w półfinale Mistrzostw Europy »
Najczęściej czytane w ostatnim tygodniu:
- « Jarosław Królewski potwierdza rozmowy z Wojciechem Kwietniem
- « Zwycięstwo w próbie generalnej przed ligą
- « Alexis Trouillet nie zostanie piłkarzem Wisły Kraków
- « Marko Poletanović ponownie piłkarzem Wisły Kraków
- « Michał Szynkiewicz w Wiśle Kraków
- « Fotogaleria z meczu: Wisła - Hutnik